BoJack Horseman - 3. sezon



Miałam pisać kompletnie o czym innym, ale wyszedł trzeci sezon BoJacka. Więc rzuciłam wszystko, obejrzałam cały za jednym zamachem i jestem kompletnie zniszczona - wszystko, czego można by oczekiwać od tego serialu.

BoJack Horseman to serial Netflixa stworzony przez Raphaela Bob-Waksberga. Toczy się w bardzo ciekawym środowisku - równoległym świecie, gdzie część populacji stanowią ludzie, a resztę - antropomorficzne zwierzęta. BoJack jest koniem, który w latach 90. był gwiazdą sitcomu Horsin' Around (coś w stylu Pełnej Chaty). Obecnie jest alkoholikiem, który odcina kupony od swojej byłej sławy, imprezuje, generalnie robi to, czego można się spodziewać po zepsutym celebrycie. Aż do momentu w którym postanawia podjąć kolejną rozpaczliwą próbę naprawienia własnej kariery - ma napisać książkę o swoim życiu.
Serial łączy bezpardonową satyrę na współczesną (pop)kulturę, dowcipy ze zwierząt, ich instynktownych zachowań i frazeologizmów oraz całkiem przygnębiający portret życia zwykłych ludzi (i zwierząt), którzy mniej lub bardziej przypadkowo znaleźli się w centrum tego pandemonium zwanego showbiznesem. Gra aktorska jest fantastyczna, muzyka świetna, a animacja - chociaż uproszczona i niezbyt płynna - ma swój urok. Historia czasem się gubi sama w sobie, ale kiedy trzeba - trafia dokładnie w czuły punkt i zostawia cię kompletnie rozbitym. A ilość dowcipów, chociażby tych drobnych, w tle, jest przytłaczająca i większość zdaje egzamin.
Generalnie, dobry serial. Polecam - szybko się ogląda. Co do trzeciego sezonu - tutaj wchodzimy w strefę spoilerów.

SPOILER ALERT DLA SEZONÓW 1-3


Trzeci sezon był całkiem nierówny. Nie na tyle, abym uważała, którykolwiek z odcinków za zły. Niemniej, zdarzały się perełki i takie w których sprawdzałam ile czasu zostało do końca. Możliwe, że to wina wątków pobocznych, które - na szczęście - zbiegły się na końcu i dały całkiem satysfakcjonujące zakończenie. Po prostu, czasem wrzucano je trochę niezręcznie, jak wątek ze znajomą Todda.
BoJack staje w wyścigu po Oscara i, jak zwykle, nie jest różowo. Dlaczego? Poza stałym już wątkiem depresji BoJacka, jest jeszcze cała masa powodów, które powinniście pamiętać z poprzedniego sezonu. Jeśli nie, BH nie jest najlepszy w przypominaniu nam co się działo. Pewne wątki z poprzedniego sezonu - praca Todda, Wanda - dostają co najwyżej krótką wzmiankę. Niby to dobrze, bo zamiast stać w miejscu, galopujemy (hehe) do przodu, ale warto rozważyć, że to serial Netlixa - kolebki binge-watchingu. Inna sprawa, że teraz mam przemożną ochotę obejrzeć poprzednie odcinki, od pierwszego sezonu, jeszcze raz.
Przejdźmy jednak do tego co się udało. Humor jest znakomity i, jak zawsze, najlepsze gagi są poukrywane w tle - na pasku wiadomości, na bannerach, podczas przejść między lokacjami. Trochę szkoda, że w tym sezonie nie ma tak wielu ujęć telewizyjnych wiadomości, ale to może tylko osobista słabość. Ponadto twórcy pozwolili sobie na kilka eksperymentów: mamy więc odcinek pod wodą, gdzie przez większość czasu nie ma nawet dialogów - ryby głosu nie mają, prawda? Nawet jeśli fabuła jest nudnawa, a odcinek jest - w moim odczuciu - najsłabszy z sezonu, sam pomysł jest ciekawy, tylko potrzebna była do niego lepsza historia. Mamy też kilka przeskoków do roku 2007 - wtedy nas jeszcze nie było, dostajemy więc nowe sceny z życia BoJacka i reszty. Szczególne ciekawy jest odcinek 7, gdzie BoJack ze szczegółami relacjonuje przebieg ostatnich dni... kobiecie z infolinii dziennika, który prenumeruje.

Jednak największym, pozytywnym zaskoczeniem musi być odcinek 6, poświęcony niczemu innemu, jak aborcji. Nie tylko potraktowano go z szacunkiem, bez przesadnej gloryfikacji ani demonizacji tematu. Nie tylko ukazano jak absurdalnie przepisy traktują kobiety. Ukazano, że mogą się one znajdować w różnych sytuacjach i różnić się w kwestii swoich wyborów - mamy bohaterkę, która nie chciała zajść w ciążę i postanawia ją usunąć, tą, która poświęciła się pracy i nie ma dzieci, chociaż bardzo by tego tego chciała i trzecią, dla której ciąża jest zaskoczeniem, ale postanawia ją zachować. Wszystkie strony szanują swoje postanowienia, nie próbują nikogo przekonywać do zmiany zdania i okazują sobie troskę. Ale przede wszystkim, temat ten bezlitośnie wyśmiano - na granicy dobrego smaku, zależnie od waszej wrażliwości. I bardzo dobrze - nie tylko dlatego, że satyra jest potrzebna, zważywszy jak niedorzeczna potrafi się zrobić debata. Jak ujmuje to jedna z bohaterek, czekająca w kolejce w klinice: "Abortion is scary. And if you can joke about it that makes it less scary." Poza tym, dostajemy cudną dostajemy cudną piosenkę od Sextiny Aquafiny. Dla mnie osobiście to był bardzo ważny odcinek i nie raz do niego wrócę.

Oczywiście mamy też stały punkt programu, czyli bezustanne próby BoJacka, by osiągnąć szczęście. Próby, które ostatecznie prowadzą do klęski i pociągają za sobą coraz poważniejsze konsekwencje. W tym sezonie nie tylko wróciliśmy do poprzednich porażek - możliwe, że ze wszystkich ciosów, jakie spadły na BoJcka, ten najnowszy będzie najpoważniejszy. Spirala nieszczęścia zaciska się coraz mocniej i, nawet jeśli w drugim sezonie było więcej bolesnych momentów, tym większa wydaje się tragedia BoJacka. Jest już do niej przyzwyczajony, niewiele już robi na nim wrażenie, rozpacz stała się stałą częścią jego życia. Nie ma takiego kontrastu jak w sezonie 2. - gdzie zaczynaliśmy ze zmotywowanym, odrodzonym bohaterem, a kończyliśmy jako świadkowie jego upadku. Ale właśnie ta stałość, ten brak spektakularnej zmiany jest tu niepokojący. Kończąc poprzedni sezon wciąż mogłam mieć nadzieję, że tych kilku przyjaciół konia może mu jeszcze pomóc, teraz zaczynam tracić na to nadzieję. Nie jestem ekspertem by twierdzić, że to dobra reprezentacja depresji, niemniej cieszę się, że ukazano jak krucha stała się stabilność emocjonalna BoJacka i że tej choroby nie da się zwalczyć kilkoma sukcesami i miłymi słówkami.

O reprezentacji mówiąc, dostajemy w tym sezonie coś mniejszego i coś większego. Mniejszym jest ukazanie pary lesbijek, które właśnie mają się pobrać. I nikt nie robi z tego dramatu - ojciec jednej panny młodej jest przeszczęśliwy (drugi pewnie też), jego córka przeżywa trochę rozterek - jak każdy przed taką ważną decyzją. I cudowne jest, że ślub homoseksualnej pary jest tu "czymś mniejszym". Większym jest ujawnienie jednej z głównych postaci jako osoby aseksualnej. Podoba mi się, że rzeczony bohater sam nie jest tego do końca pewien i widać po nim wewnętrzny konflikt. Dopiero, kiedy zostaje zapytany wprost, wyjawia jak się czuje. Ponownie, spotyka się to wyłącznie z akceptacją. Akurat ta grupa jest reprezentowana dosyć rzadko, miło więc widzieć to w BoJacku - serialu, w którym seksu jest całkiem sporo.
Kolejna miła niespodzianka to powrót Margo Martindale. Ona jest fantastyczna, zawsze.

Potwierdzono już czwarty sezon BoJacka i nie mogę się doczekać. Następnym razem się przygotuję i odświeżę serię przed premierą nowych odcinków. Oczywiście, oglądając wszystkie za jednym zamachem.

Share on Google Plus

0 komentarze:

Prześlij komentarz