O.K. K.O. Po prostu walcz!

Przeglądając anglojęzyczny Internet często trafiam na określenie "saturdatmy morning cartoon". Chyba najlepiej to przetłumaczyć na rodzimą Wieczorynkę - krótkie odcinki, minimalnie powiązane ze sobą, każda zawiera zamkniętą historię. Pod koniec każdego epizodu, nieważne jak szalone przygody napotykają naszych bohaterów, wszystko kończy się dobrze, wraca do normalności. Takie lekkiego oglądadło.
Idealnie opisuje to rodzaj serialu jakim jest O.K. K.O. - serial Iana Jones Quartey. Możecie go znać jako "współtwórca Stevena Universe'a i chłopak Rebbeci Sugar".



Ale może najpierw fabuła. Zawsze zapominam, że jest też fabuła.
Znajdujemy się w świecie wypełnionym superbohaterami i złoczyńcami. Nasz młody protagonista - K.O. (czyt. Kej-Oł) - też chce zostać bohaterem. Tak jak ci na kartach Mocy, które kolekcjonuje. Albo jak Enid i Rad - którzy pracują w sklepie dla bohaterów pana Gara, nieustannie atakowanym przez roboty złego Lorda Boxmana. Boxman ma swoją fabrykę po drugiej stronie ulicy, niefortunna lokalizacja trzeba przyznać. K.O. zaciąga się do pracy w sklepie - mama mu pozwoliła - żeby uczyć się od swoich starszych kolegów i pana Gara, jak być bohaterem. Zazwyczaj polega to na biciu się z robotami albo współpracy i sile przyjaźni. Albo na jednym i drugim. Przy okazji poznajemy cała zgraję barwnych postaci - pracowników parku handlowego, członków organizacji zrzeszającej superbohaterów, wszelakich złoli, no i prezydenta wszechświata.

Twórcy doskonale wiedzą jak działa Internet i co będą chcieli zobaczyć fani.
O.K. K.O. nie tylko powtarza wieczorynkowe schematy, ale też stanowi pewien ukłon w ich stronę. Wiele odcinków puszcza widzowi oczko - z dyskrecją cegły rzuconej w porcelanowy wazon - pokazując, że zdają sobie sprawę ze standardów, jakie obowiązują wśród kreskówek tego typu. I wcale nie mają zamiaru ich przełamywać. Wręcz przeciwnie - czerpią z nich garściami, inspirują się i celebrują. Wiek K.O. to dosłownie "od 6 do 11 lat" - ponieważ do chłopców w tym wieku jest ten serial kierowany. Bohaterowie dzielą się na dobrych i złych, mają też swoje "poziomy" - a wszystkie te informacje można znaleźć na kartach kolekcjonerskich, które kanonicznie istnieją w tym świecie.



Nie znaczy jednak, że cały serial to jeden wielki pastisz na wieczorynki. Owszem, O.K. K.O. zapożycza zewsząd motywy, takie jak szkoła dla superbohaterów, podróże w czasie czy słynne "jestem twoim ojcem". Pewnie byłoby to męczące, ten brak świeżości mógłby wyglądać jak pójście na łatwiznę. Albo gorzej - pójście w nostalgię (tylko nie to). Jednak serial ma na tyle przytomności, żeby cały czas trzymać w centrum akcji naszych bohaterów. Nie są to skomplikowane postacie. I bardzo dobrze, bo pogubili by się pośród tego chaosu.
W jego centrum znajduje się K.O. - chłopiec dobrze wychowany, uczynny i ambitny. Zjada grzecznie jarzynki i robi swojej mamie laurki na urodziny. Jak każdy dzieciak, patrzy z podziwem na swoim starszych kolegów i szuka u nich uznania. Przez co bywa naiwny. Bardzo naiwny. W sumie, przez to najczęściej wpada w kłopoty. Albo złoszcząc się na swoją bezsilność, w sytuacjach, gdy nie jest w stanie pomóc bliskim.
Rrraju, ale z niego dobry dzieciak.
Dopiero, gdy frustracje K.O. zaczynają go przerastać, budzą się jego wewnętrzne demony i przemienia się on w T. K. O. Turbo K.O. Potężne, ale agresywne i samolubne alter ego, zaślepiona rządzą mocy i byciem emo. Wewnętrzna walka K.O. z własnymi słabościami, pociągiem do agresji i ślepego buntu stanowi główny wątek serialu, a także najciekawszy jego aspekt.
W okiełznaniu swojej mrocznej strony, K.O. zawsze pomogą jego przyjaciele. Enid i Rad - koledzy z pracy, którzy, w sumie, oboje mają ten sam problem. Ukrywają to kim są pod fasadą bycia wyluzowanymi. Ich młodszy kolega pomoże im polubić siebie. Pan Gar, surowy, ale mądry i sprawiedliwy właściciel sklepu i mentor młodych bohaterów, który gra wyluzowanego przed mamą K.O. w której się podkochuje. No i mama K.O. która rzeczywiście jest wyluzowana, cudowna i wspaniała. Taka mama idealna.

Bo czasem najgorszym wrogiem jesteśmy sami dla siebie.
Luźna forma pozwala O.K. K.O. na eksperymenty, których inne seriale nie mogłyby udźwignąć. Dźwięk laseru Rada to odgłos ze starych kreskówek Hanna-Barbera? Bo tak.
Odcinek z bohaterami kreskówki z lat 90. Kapitan Planeta, tak bardzo na czasie po 20 latach? Czemu nie.
A może do marketu zajrzy Sonic the Hedgehog? Tak też się może zdarzyć.
Jeden wielki omage dla Laboratorium Dexera? Fajny pomysł, zróbmy to.
Crossoverowy odcinek, gdzie pojawiają się postacie z niemal wszystkich seriali Cartoon Network? To prawdopodobnie najbardziej popularny i lubiany wśród fanów.
Chyba najbardziej lubię odcinek, który mówi o problemie dostępu do broni palnej. W Polsce go nie wyświetlono, bo - na szczęście - nie jest to u nas palący problem, ale sposób podejścia do tematu, ogólny ton i fakt, że odcinek jest na swój sposób naprawdę niepokojący, jest świetne.  I są piosenki.


Serial ma 3 sezony i jedna rzecz jest bardzo wyraźnie odczuwalna w ostatnim z nim. Twórcy bardzo nie chcieli kończyć. Niejeden wątek i pomysł w sezonie trzecim wydaje się ucięty lub przyspieszony, właśnie tak, jakby chciano wykorzystać pomysły przewidziane na kilka kolejnych lat. Dosłownie, kiedy K.O. odkrywa jeden z wielkich sekretów serii - tożsamość swojego ojca - jeden z bohaterów mówi "myślałem, że będziesz chciał to trzymać w tajemnicy przynajmniej jeszcze sezon!".
Wspomniałam, że lubią burzyć czwartą ścianę?
Innym przykładem jest znakomity epilog, ostatni odcinek serii, który eksploruje przyszłość naszych bohaterów. To, ile pomysłów mieli scenarzyści, jakie drogi mogliby obrać nasi bohaterowie.


Nawet jeśli O.K. K.O. akończył się zdecydowanie zbyt szybko, nadal warto nadrobić tę produkcję. Jest szalona, dużo eksperymentuje i nie wszystkim będzie to pasować. Ale właśnie takie ryzykowne przedsięwzięcia owocują najciekawszymi rezultatami. I chociaż ten serial nie wstrząsnął światem kreskówek, widać, że twórcy świetnie się przy nim bawili. A czy nie o to chodzi w kreskówkach? O dobrą zabawę?
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

1 komentarze:

  1. "Chyba najbardziej lubię odcinek, który mówi o problemie dostępu do broni palnej. W Polsce go nie wyświetlono"
    Wyświetlono, leciał w grudniu zeszłego roku.

    OdpowiedzUsuń