Nickelodeon a rebooty

Niedawno pisałam Wam o filmowej kontynuacji Invader Zima [tutaj] - wiadomość o tym filmie poruszyła Internet, a fani zapłakali z radości, kiedy po latach walki udało się przywrócić ukochany serial. Całkiem niedawno wcześniej ta sama stacja ogłosiła, że podobnej kontynuacji w formie filmu doczeka się Hej Arnold!, a także Rocko's Modern Life. Oba seriale to klasyki z lat 90., często określanej przez fanów jako złota era Nickelodeona - a przez bardziej złośliwych "kiedy Nick jeszcze robił dobre kreskówki". I ta strategia wydaje się bardzo ciekawa w porównaniu z innymi stacjami.


Widzicie, nostalgia jest w modzie. A co ważniejsze - jest w cenie. Nostalgię kupią zarówno dorośli, którzy są gotowi zapłacić za smak dzieciństwa swoje ciężko zarabiane pieniądze, jak i ich dzieci, dla których to coś nowego. Widzimy to także poza branżą animacji - tylko w tym roku dostaliśmy remake'i Mumii, Power Rangers, nie wiem czy ten nowy Spiderman się liczy.

Cartoon Network zdaje się celować właśnie w młodszych odbiorców - tworząc takie rebooty jak Atomówki (2016) czy Teen Titans Go!, proste komedie robione po kosztach, które pozbawiono co bardziej kontrowersyjnych, ciężkich motywów.

Disney wydaje się iść w stronę dorosłych - nowe Duck Tales (2017) stosuje takie chwyty jak zatrudnianie Doktora Who i innych celebrytów, używanie starej, kultowej piosenki czy intro z komiksami w tle.


Na tle konkurentów Nickelodeon wypada obecnie bardzo blado. Oskarżany o niepotrzebne przedłużanie w nieskończoność swoich seriali, kiepskie traktowanie nowszych produkcji (pamiętacie sprawę Greenbalda?), zalewanie anteny sitcomami aktorskimi, znacznie tańszymi w produkcji, ale też mniej wymagającymi. Przez ostatnie 5 lat dostaliśmy The Loud House/Harmidom, reboot (ha!)Wojowniczych Żółwi Ninja i to wszystko. W obliczu tego, kolejne rebooty wydawałyby się najlepszym rozwiązaniem dla Nicka. Jednak zamiast tego zdecydowano się na filmy telewizyjne - pojedyncze produkcje, które można puścić kilka razy, ale na dłuższą metę nie zmienią niczego.
Zamiast tego, Nick oddaje kultowe kreskówki w ręce samych twórców. Zamiast poprawiać lub tworzyć od nowa, stawia na kontynuowanie tego co dobre i sprawdzone. Oczywiście, żaden ze wspomnianych wcześniej filmów nie miał jeszcze premiery, więc nie możemy ocenić jak się to
sprawdza w praktyce. Ale nie to tu się liczy.


Liczy się to, że głos fanów stał się ważny. Szczególnie widać to w przypadku Zima, gdzie, cóż, mogłabym spędzić godziny opisując to niewiarygodne zaangażowanie fanów. Streszczając, ten 27-odcinkowy serial doczekał się 2 konwentów poświęconych wyłącznie tej kreskówce (na które udało się pościągać niesamowitych gości, jak aktorzy głosowi, scenarzyści i sam twórca), szeroko zakrojonych akcji pisania listów do Nicka, zanimowanego przez fanów odcinka, propozycji stworzenia nowych odcinków, a nawet całego filmu. Oczywiście, do tego jeszcze tysiące fan-artów i fanficków, z czego wiele... bardzo nieprzyzwoitych. Ale wszystkie piękne!
Fandom Zima wywalczył sobie okazjonalne pokazywanie pojedynczych odcinków w telewizji, potem serię komiksów od Dark Horse (z której mam dwa tomy i są świetne). A teraz, proszę, pełnoprawna kontynuacja/konkluzja - słowem, pełen sukces.

Taki odzew na prośby fanów rzadko się zdarza. Ostatnio dostaliśmy Samuraja Jacka, chociaż nie w postaci filmu, jak sobie Genndy wymarzył. Wcześniej ogłoszono 3. sezon Young Justice, wcześniej anulowanego ze względu na kiepską sprzedaż zabawek. I nie zapomnijmy o 4. sezonie Kim Kolwiek, jednej z moich ukochanych produkcji.


Nie tylko udowadnia to, że widzowie mają coraz większy wpływ na to, co proponują im stacje telewizyjne, ale też stwarza nadzieję dla innych kreskówek, które odeszły od nas stanowczo zbyt szybko. Jak Wander Over Yonder, Kids Next Door, The Undergrads, Wander Over Yonder. W tę i nazad też było świetne.

Znowu, może się okazać, że nowe odsłony tych seriali tylko popsują dobrą sławę swoich poprzedników (chociaż Invader Zim już wywołał sporo kontrowersji swego czasu, nie oszukujmy się). Nadal uważam, że to znacznie lepszy pomysł niż próba "odświeżenia" formuły, nie tylko ze względu na satysfakcję fanów, ale nade wszystko z szacunku dla twórców i ich dzieł.
Nie mogę się doczekać filmu Invader Zim, oby wyszedł im jak najlepiej.

I nie piszcie nic o psucie dzieciństwa, błagam, to nie tak działa.
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

2 komentarze:

  1. Kto wie, skoro teraz tych rebootów się namnożyło, to może takie seriale jak starzy Teen Titans dostaną swoją szansę ? Ale jeśli kiedykolwiek ktoś pomyśli żeby zrebootować mojego kochanego Stevena......oj biada !

    A ta poza tym, czy dobrze widzę, że tylko ja jak na razie lajkuję twoje wpisy na twoim fanpage'u ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powyższe przypadki udowadniają jedno - jeśli fani są cierpliwi to wszystko jest możliwe. A, i nie zdziwię się, jeśli zrebootują Stevena za 20 lat - wszystko, byle nie aktorski film kinowy.

      Nie zmuszam nikogo do lajkowania postów na fanpage'u.

      Usuń