Kim Possible (Kim Kolwiek)

Kim to zwyczajna nastolatka, która w ramach hobby ratuje świat. Ot, po prostu. Nie ma super mocy, nie należy do żadnej organizacji, nie przeszła szkolenia na bohaterkę - po prostu jest wyjątkowo inteligentna, sprawność fizyczną zdobyła na wf-ie, a i kumplowanie się z geniuszem, który buduje dla ciebie gadżety, nie zaszkodzi.


Serial Disneya, przez długi czas był najdłużej wyświetlaną serią stacji. I mówimy tu o kreskówce pełnej scen akcji, której główną bohaterką jest dziewczyna - duży D był zazdrosny o Atomówki? Popularność Kim była tak duża, że kiedy serial zakończył się po trzech sezonach, fani chcieli więcej. I dostali! To też bardzo ważny serial dla mnie osobiście - pomógł mi przetrwać ten ciężki okres, kiedy wydawało mi się, że powinnam być "za stara na bajki", a i dojrzewanie uderzyło z gwałtownością tsunami. W takich momentach przydaje się silny wzór z którego można czerpać ( ai odrobina rozrywki nie zaszkodzi).


To co uwielbiam w Kim, to łamanie pewnych reguł, wedle których (najwyraźniej) buduje się nastolatków w tego typu produkcjach. Jest czirliderką, ale nie jest zołzą, wręcz przeciwnie - jej najlepszy przyjaciel to szkolna oferma, którą Kim broni przed złośliwymi. Jej bohaterstwo nie sprawia, że zawala szkołę, nie jest też "zdolna, ale leniwa" - uczy się w czasie podróży do miejsc, w których trzeba pomóc, jest wzorową uczennicą. Swoich zdolności nie nabyła poprzez tajemniczy artefakt czy mistyczną siłę, tylko ciężkim treningiem. No, może rodzice z doktoratami mogli mieć wpływ na inteligencję. Jest uprzejma i nawet do zakapiorów zwraca się per Pan/Pani. To jest, do momentu w którym próbują ją zabić, wtedy przestaje być miła. Nawet swój strój na misje kupiła sobie w sieciówce. Puszczanie Kim Kolwiek w ramach wieczorynki zadziałałoby lepiej niż wszystkie "Stop zwolnieniom z wu-efu". Kim jest ekstra.


Jeżeli w poprzednim akapicie znienawidziliście Kim to spieszę donieść, że nadal nie jest ona idealna. Bywa nadambitna, przejmuje się drobiazgami, wszystko chce zrobić sama albo na swój sposób.
W wielu kreskówkach o superbohaterach i im podobnych, wyjątkowe moce, zdolności czy gadżety lądują w rękach zwyczajnych dzieciaków. To tworzy przyjemną fantazję - jeśli Ja dostałabym taki zegarek/maskę/gdyby okazało się, że moja rodzina jest magiczna/ gdyby ukąsił mnie radioaktywny pająk to też mogłabym być taka jak w tym serialu, ot tak, zaraz teraz. Kim Kolwiek proponuje bardziej realistyczną alternatywę - ćwicz intensywnie, ucz się pilnie, a wtedy staniesz się super. Gadżety swoją drogą.

Za to Ross już dostał swoje małpie moce tak z bańki - strzeliło go magicznym promieniem. Chociaź trzeba oddać serialowi sprawiedliwość - najlepszy przyjaciel i sidekick Kim używa swojego małpiego kung-fu zaledwie kilka razy. Przez resztę czasu jest nieco gapowatym, ale pełnym entuzjazmu chłopakiem, którego największym atutem podczas misji może być to, że jego zwierzak-gryzoń przydaje się do przegryzania lin i wchodzenia w niedostępne miejsca. Ten duet - Ross i Rufus - służy też jako źródło humoru. I o ile sarkastyczne i boleśnie trafne uwagi Rossa są świetne, o tyle powtarzający się motyw gubienia przez niego spodni staje się zabawny w okolicach 4. sezonu. A Rufus jest potwornie wkurzającym, piskliwym kreto-szczurem - jak to bywa z kompanami-zwierzaczkami-żywymi-przytulankami.

Na szczęście większość humoru pochodzi z ciętych dialogów. Całość celuje trochę w parodię produkcji tego typu, przekręcając niektóre konwencje, a inne przerabiając całkiem standardowo. To co się wyróżnia to choreografia potyczek i sceny w których Kim demonstruje swoją nadzwyczajną sprawność fizyczną. W tych momentach szczególnie docenia się też muzykę - Kim ma swoją własną melodię, która po pewnym czasie sama w sobie wystarczy, aby dostarczyć sobie kopa adrenaliny.
Tak, to stąd pochodzi ten mem. (więcej pięknych rzeczy tu)
Jak przy każdej produkcji tego typu, wszystko rozbija się o złoczyńców. W tej kwestii mamy do czynienia z masą różnorodnych, zabawnych postaci. Poza standardowym naukowcem, który chce przejąć władzę nad światem, Dr Drakkenem i jego, hmm, panią ochroniarz, Shego, większość jest dosyć nietypowa. Jak wyluzowany miłośnik szybkich samochodów, który jest genialnym inżynierem. Albo mega-milioner wyjęty żywcem z filmów o Bondzie, który działalność przestępczą... traktuje jako hobby. Niemniej, ze względu na lekki ton serialu, niewiele jest momentów w których czujemy jakiekolwiek zagrożenie. Na szczęście mamy najlepszy moment serialu, czyli finał trzeciego sezonu - film So The Drama. Co prawda trudno go oglądać nie znając serialu, ale jeśli macie obejrzeć tylko jeden odcinek - przeskoczcie od razu do tego filmu. Jest świetnie zrobiony, ma dobre tempo i fenomenalne sceny walki - nawet lepsze niż zazwyczaj.

Muszę się też pochylić nad polską wersję językową. Serial pełen jest żarcików słownych, począwszy od imion bohaterów. Na szczęście, tłumaczenie nieźle sobie z tym radzi - Kim Possible staje się Kim Kolwiek. Ron Stoppable - Ross Rabiaka. Shego - Strzyga. Tylko Monkey First stał się poszkodowanym Małpim Pyskiem - nic dziwnego, że rzadko używają tego pseudonimu. Cała obsada jest fenomenalna, jednak ja chciałabym podkreślić rolę tytułową graną przez Annę Gajewską. Idealnie oddane ona emocje Kim, jej opanowanie i zawziętość, a szczególnie dobrze wychodzi w momentach, kiedy Kim jest... grzeczna. Może to przez to, że w języku polskim zwykło się używać form jak "pan/pani" do obcych. Chwile, w których Kim wyjaśnia coś spokojnie mogłyby być nudno, ale pani Gajewska wkłada w to tyle serca, że słucha się tego wspaniale. 
A piosenkę tytułową śpiewa Majka Jeżowska. Tak, ta Majka Jeżowska. I jest świetna. 

Piszę to wszystko, bo duet twórców Kim Kolwiek - Mark McCorkle i Robert Schooley - bierze się za telewizyjną, serialową wersję Big Hero 6/Wielkiej Szóstki. To ta adaptacja komiksu Marvela, za którą Disney zgarnął Oscara z jakiegoś powodu. I jakoś nieszczególnie mnie ta kreskówka obchodziła, dopóki nie dowiedziałam się kto będzie przy niej pracować. Kim Kolwiek było zabawne, przewrotne i wyraźnie pochodziło od ludzi kochających superbohaterów oraz wszystkie tropy z nimi związane. Dlatego czekam z ciekawością na Big Hero 6 i spędzam ten czas z silną, kompetentną nastolatką, kopiącą tyłki na lewo i prawo, z którą nadal można się zaskakująco łatwo utożsamić. I wam też to polecam. 
Share on Google Plus

0 komentarze:

Prześlij komentarz