Syn-bionic Titan

Samuraj Jack się skończył.
Szkoda.
Ale po co płakać, skoro możemy obejrzeć inny serial od Genndy'ego - Tytana Symbionika?
No właśnie.



No dobra, nie tylko Genndy - serial ma aż trzech kreatorów. To Bryan Andrews i Paul Rudish, oboje pracowali z Tartakowskym przy Samuraju Jacku, Atomówkach i Wojnach Klonów. Zakładam, że przy jakiejś kawie zaczęli rozmawiać o rzeczach, które lubią - wielkie roboty, akcja, pseudo-średniowieczny klimat z księżniczkami i rycerzami - i jakoś tak wyszedł im pomysł na kreskówkę.

Pisałam już krótko o tym serialu w moim poradniku Wkręcania Kulciaków w Nowe Kreskówki(TM). Niewiele się zmieniło od tego czasu - nadal opowiada o grupce kosmitów, którzy chronią się przed wojną na naszej skromnej planecie. Udając zwykłą rodzinę, która właśnie wprowadziła się do miasta, chodzą do szkoły, zaprzyjaźniają się z sąsiadami i walczą z potworami, którymi rzuca w nich wroga armia złych kosmitów. Jest więc Iliana - dobroczynna, ambitna i nieco naiwna księżniczka (zawsze musi być księżniczka!). Jej przyboczna straż to kompetentny, ale bardzo emo Lance (nie mylić z Lancem z Voltrona) - młody chłopak, który dostał tę robotę nieco przypadkiem, a także Octus, humanoidalny robot, któremu bliżej do Baymaxa z Big Hero 6, niż do maszyny bojowej. A tak się składa, że Octus może się zmienić w maszynę bojową. A nasz duet nastolatków może przywoływać mechaniczne zdroje w wypadku zagrożenia. A kiedy zagrożenie narasta do rozmiarów Godzilli, cała trójka może się połączyć w jedną, potężną maszynę znaną jako Voltron Megazord Tytan Symbionik!

Dawno nie było nawiązania do najlepszego serialu ever.
Tak więc z jednej strony mamy elementy prostej komedii o rybkach wyjętych z wody, które próbują wmieszać się w tłum. A że nowa tożsamość wymaga od całej trójki chodzenia do liceum, łatwo nie będzie. Z drugiej strony mamy sceny akcji, walki i wszystkie te rzeczy, które kojarzą nam się z Genndym. W świetnej reżyserii, oczywiście.

Oto nasze tryumfalne trio!
Widzisz ich i od razu wiesz kim są oraz jaka jest ich osobowość.
Najpierw o scenach akcji. Jeżeli wcześniej tego nie wyłapaliście, struktura walk przypomina wszystkie te japońskie seriale o mechach. A biorąc pod uwagę, że Tytan jest prowadzony przez troje pilotów - dwójkę nastolatków i robota - zaczyna to przypominać Pacific Rim. To ostatnie sprawia, że nasi bohaterowie muszą nie tylko współpracować, ale też wypracować pewne wspólne odruchy. Dzięki temu walki są ciekawsze niż tylko wymiana ciosów - nabierają psychologicznego wymiaru. Przy czym akurat ten wątek nie zostaje szczególnie rozbudowany, a szkoda. To, co dostaje sporo czasu i uwagi, to konsekwencje. Kojarzycie może te wszystkie seriale w których pojawiają się istoty nie z tego świata, a policja i ludzie generalnie nie zauważają niczego podejrzanego? Nie tutaj. Już w pierwszych minutach odcinka numer jeden wojsko pojawia się na miejscu lądowania naszych bohaterów. Od tej pory ścigają tajemniczych przybyszów, którzy pojawiają się raz na jakiś czas, walczą w swoim wielkim robocie z gigantycznymi maszkarami i znikają. Zostawiając sporo zniszczeń, nawiasem mówiąc. Jednym z najmocniejszych ujęć w serialu jest to, w którym jeden z bohaterów przejeżdża wiaduktem. Który jest wybudowany nad wielkim kraterem w środku miasta, spowodowanym przez jednego z atakujących stworzeń.
Poza walkami w robotach dostaniemy też kilka mniejszych scen akcji - przeciwnicy, którzy ścigają naszych bohaterów mają różne kształty i rozmiary, a przede wszystkim różne strategie.

Znajdź animację 3D na powyższym obrazku.
No dobra, ale skoro mamy świetne sceny akcji, to pewnie są przeplatane jakąś nudną fabułą i rozterkami nastoletnich serc? No i tu się zdziwicie... trochę. Pojawiło się kilka naprawdę ciekawych wątków - przykładowo, wewnętrzna szamotanina robota Octusa, któremu narzucono człowieczeństwo, a który niekoniecznie rozumie sekrety relacji międzyludzkich. Przedstawienie zachowań nastolatków też bywa lepsze niż w niektórych produkcjach. Niestety, wiele z nich urywa się lub stoi w miejscu. Wkradło się też kilka wrednych klisz narracyjnych - zamachy stanu, cichy, buntowniczy wojownik, wredne czirliderki, wiecznie wściekły, impulsywny dowódca wojskowy (poważnie, taki to by w armii długo nie porobił). Jest nawet dziura w niebie z której wyskakują potworki! Chyba najwięcej nudy i oklepanych motywów pojawia się w odcinku z retrospekcją. Poważnie, weźcie jakieś "hero's backstory bingo" i grajcie.
Chyba najlepiej z tej dramatycznej części kreskówki wypada chemia między trio protagonistów. Zajmuje im chwilę, żeby do siebie dotrzeć, ale pod koniec stanowią już całkiem zgraną drużynę. Pojawia się kilka sugestii, że te nudne schematy byłyby odwracane w późniejszych odcinkach (znowu, wątek Octusa), ale nie było na to czasu w pierwszym sezonie.

Patrzcie, mają bluzy z drużyny. To znaczy, że muszą być szkolnymi brutalami.
(a tak swoją drogą, to tylko ja, czy Genndy jest świetnym reżyserem, ma dobre pomysły na fabuły, ale bohaterowie w jego produkcjach są dosyć standardowi? nie mówię, że to zaraz źle, ale tak mnie właśnie uderzyło)


Animacja stoi na wysokim poziomie. To co się wyróżnia to projekty postaci i 3D. To pierwsze ma charakterystyczne dla Tartakowsky'ego grube linie i proste kształty. Czytałam kiedyś, że dobry design postaci to taki, który można rozpoznać po samych konturach - to absolutnie dotyczy tych tutaj. Ponadto, sam wygląd powie wam kim są i jak się zachowują. Druga rzecz to animacja 3D w której wykonano Tytana Symbionika i okazjonalne potwory. Problem z tą animacją 3D jest taki, że początkowo nawet nie zauważyłam, że jest to animacja 3D. Jest i-de-alnie zespolona z całą, dwuwymiarową resztą. Nadal nie jestem pewna jak to zrobili. Zresztą, opisywanie tego nie ma sensu. Zobaczmy sami:

Czyli co - przyjemny serial, z ciągłą fabuła, świetną animacją i bohaterami, którzy zdawali się rozwijać z odcinka na odcinka. Co może pójść nie tak?
Serial początkowo leciał na Cartoon Network w piątkowe wieczory - najlepszy możliwy czas antenowy. Potem przesunięto go na środę. A potem na niedzielne poranki. To ostatnie to niemal wydanie na produkcje wyroku śmierci. Zezłoszczeni fani zrzucali winę na stację i na to, że nie udało im się przedsięwziąć żadnego kontraktu na zabawki. Brutalna prawda jest taka, że twórcy stracili zainteresowanie projektem i zajęli się innymi rzeczami - Genndy poszedł do Sony robić film dla Adama Sandlera, na przykład. Cartoon Network spisało serial na straty, ogłosili go klapą finansową, dzięki czemu mogli odzyskać chociaż część pieniędzy z podatków. Dobrze dla nich, gorzej, że teraz stacja nie może go emitować. I nie będzie kontynuacji. Nigdy przenigdy.
Czy wspomniałam, że sezon kończy się masywnym cliff-hangerem?

Później serię puszczano chwilowo na [adult swim].
To dobre dla niej miejsce, chociażby przez TĘ kontrowersyjną scenę.
Czy jest to wybitny serial? Meh. Na pewno wolę nowego Voltrona. Ale Voltron: Legendary Defender dostał pewne miejsce w ramówce, oddaną ekipę, której nie znudziło się po kilku odcinkach i więcej odcinków, co pozwoliło powoli zbudować świat i bohaterów. Wrzucam Sym-bionic Titan do pudełka na zmarnowane potencjały. Warto obejrzeć dla pięknej animacji, kilku wątków pobocznych i dobrej reżyserii. Albo jeśli jesteście fanami Samuraja Jacka i chcecie się czymś pocieszyć po zakończeniu swojego ulubionego serialu. Przecież Jack mógł skończyć jak Tytan - w wiecznym limbo i skazany na wiszenie na klifie.

P.S. Za Waszym, zaskakująco szybkim i gęstym, przyzwoleniem, założyłam sobie fejsbuczkową stronę. I te słowa są do niej podlinkowane. Jeszcze nie wiem co na nią wrzucać i jak często, ale będę się uczyć na błędach.


Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

4 komentarze:

  1. Mam podobne zdanie. Nie widziałem wszystkich odcinków Tytana, ale z pewnością nie jest to wybitna produkcja. Zawiodłem się na niej. Przed obejrzeniem pierwszego odcinka liczyłem na "lepszych Młodych Tytanów", przez "lepszych" rozumiejąc "ostrzejszych, bardziej kontrowersyjnych w wątkach". A co dostałem? Trójka dosyć nudnych postaci (najbardziej z tej trójki głównych lubię Ilianę, ale to i tak nie jakaś wybitna postać) i standardowa fabuła, czyli szkółka i próbowanie bycia normalnym obywatelem, a przy okazji ratowanie Ziemi. No może jeszcze z dodatkiem Power Rangers (których nie lubię). Nie wiem czy zdecyduje się dokończyć serial, zwłaszcza, że zalegam z wieloma lepszymi produkcjami. Zgadzam się, że "Tytan Symbionik" to zmarnowany potencjał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro samurai Jack powrócił po latach, to może teraz twórcy wezmą się za dokończenie innych seriali, jak właśnie Syn-Bionic Titan, albo nawet oryginalni Teen Titans ? Byłoby naprawdę fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taki jest problem z tym spisywaniem serialu na straty - CN musiałoby się bardzo, bardzo nakombinować, żeby uzyskać pozwolenie na kontynuację. Nie znam szczegółów, ale szanse marne. Chociaż miło pomarzyć. c:

      Usuń
  3. Jest 2020 rok i nie ma co już nawet pomarzyć o kontynuowacji tytana symbionika��

    OdpowiedzUsuń