Podcasty po raz trzeci - w poszukiwaniu następcy The Adventure Zone

Jak już pewnie wiecie, uwieeelbiam The Adventure Zone. Ten podcast dostarczył mi śmiechu, wzruszeń, zszargał nerwy i wypełnił wyobraźnię niezapomnianymi postaciami. Na pewno pamiętacie, przecież czytaliście moją recenzję tego podcastu. Zainspirowana, postanowiłam szukać dalej. Gatunek "nagrania z sesji gier fabularnych" spłodził zaskakująco dużo różnych produkcji. Naprawdę mnóstwo. Nie było łatwo. Zwłaszcza, że wśród takiej masy kontentu, trudno było znaleźć produkt, którego rzeczywiście przyjemnie by się słuchało.




Pierwszą opcją musiało być Critical Role. Podcast tworzony przez aktorów głosowych, którzy znają się na śmiesznych głosach i improwizacji, z licznym fandomem i dobrą oprawą. Brzmi idealnie, prawda? No właśnie niekoniecznie. Chociaż Matt Mercer jest naprawdę świetnym DMem, a produkcja jest na wysokim poziomie - z muzyką, jakością dźwięku i tak dalej - była dla mnie przede wszystkim mało angażująca. Może to być kwestia dużej ilości graczy obecnych przy stole, a także tego, że odcinki trwają po 3 godziny i nic się z nich nie wycina. (więcej o montażu za chwilę) Atutem może być udostępnianie przez kanał na Youtube filmików, na których widać naszych graczy, DMa i różne inne, ciekawe rzeczy.

Chcę dać Critical Role szansę, ale tak jakoś nie wychodzi.
 O ile do Critical Role mogłabym jeszcze chcieć powrócić, o tyle marne szanse ma tu Friends at the Table. Seria jest powszechnie lubiana za prowadzenie nowych historii w każdym sezonie, przy użyciu różnych systemów. Czuć też, że gracze rzeczywiście się przyjaźnią, a ich styl gry jest nieagresywny - wolą się skupiać na budowaniu świata i bohaterów niż na walkach i rzucaniu dowcipami. To ostatnie jest ważne podczas gry i też to preferuję - niekoniecznie chcę tego słuchać. To co zawodzi w FatT najbardziej to montaż - mam wrażenie, że nikt nie edytuje tych 2,5-godzinnych odcinków przed udostępnianiem, bo zachowane są tam nawet fragmenty w których gracze robią notatki, podliczają punkty, uzgadniają elementy, które nas - słuchaczy - kompletnie nie obchodzą. Także odcinki wprowadzające dłużą się niemiłosiernie - niby istnieje zasada, że powinno się dać serii 3 odcinki na ustalenie tonu i poziomu, jednak zauważam, że te odcinki nadal są koszmarnie długie. A gracze w FatT nie mają dość charyzmy, aby utrzymać moje zainteresowanie na tyle długo.

Te dwa tytuły były najczęściej wymieniane jako "dobre podcasty rpg". Oba okazały się pudłami. Spróbowałam więc mniej popularnych tytułów, myśląc, że wśród bardziej niszowych produkcji znajdę perełkę. Niestety, większość podcastów cierpi na te same problemy:
  • montaż
Tak, wiem, pisałam już o tym wyżej, ale kiepski montaż to element, który pojawia się najczęściej i który ma dla mnie, prawdopodobnie, największe znaczenie. Weźmy Blue Dawn - podcast ma mnóstwo potencjału: są w nim gigantyczne roboty, lekki posmak post-apo i ciekawi, zabawni bohaterowie. Mamy na przykład elfa imieniem Chet, który w wieku stu-pięćdziesięciu-kilku lat jest tym, co ludzie określiliby mianem nastolatka. I który przeżywa regularne sprzeczki z ojczymem-człowiekiem, który mimo dwudziestki na karku jest uważany za dorosłego. Albo innego elfa, Hayesa, który spędził dzieciństwo w bunkrze, oglądając współczesne seriale telewizyjne jak Przyjaciół, jednocześnie nie wiedząc zbyt wiele o pseudo-średniowiecznym świecie w którym rzeczywiście żyje. Ci dwaj chłopcy stanowią źródło świetnego humoru sytuacyjnego. Mamy też kilka innych ciekawych rozwiązań - jak kleryk Em, który leczy ludzi własną krwią. I byłoby fajnie, gdyby nie Mistrz Gry, który powoli buduje zdania, zastanawia się długo zanim coś opisze, a czasem cofa się w narracji, żeby coś poprawić. Znowu, takie rzeczy to norma podczas gry na żywo. Ale przy słuchaniu można przysnąć. Wycięcie niepotrzebnych przerw to monotonny, mozolny proces, ale znacznie ożywiłby grę. 
  • jakość nagrań
Nie wymagam od nikogo profesjonalnego sprzętu. Jasne, że nie. Jednym z moich hobby jest rysowanie i wiem, że zaczyna się od tanich kredek i trzech ołówków - to wystarczy, a i nie szkoda, jak się zużyje. Jednak najprostsza postprodukcja dźwięku jest ważna, gdy dźwięk to jedyne, co dostajemy. Wróćmy do Blue Dawn, gdzie jedna z graczek ma donośny śmiech. Bardzo. A inny gracz ma bardzo cichy mikrofon. W efekcie, trzeba podcastu słuchać z palcem na regulacji głośności - żeby słyszeć cichego gracza, a jednocześnie uniknąć uszkodzenia uchu, kiedy padnie zabawny dowcip. 
  • gra aktorska 
Pod pojęciem "gra aktorska" mam na myśli nie tylko wgrywanie się w daną postać i używanie zmienionego głosu, ale przede wszystkim traktowanie podcastu jak show, rozrywki dla odbiorcy. Gra wygląda zupełnie inaczej dla kogoś kto aktywnie w niej uczestniczy, może nawet widzi pozostałych graczy, niż dla słuchacza, który odbiera rozgrywkę wyłącznie poprzez zmysł słuchu. Bardzo podobał mi się początek D&D is For Nerds - uczestnicy szybko nakreślili świat i bez ceregieli przeszli do rozgrywki. Luźno rzucali dowcipami i mieli ciekawych bohaterów - dwóch nieudaczników wchodzi na ścieżkę zbrodni i porywa księżniczkę dla okupu. Niestety, jest ona czarną owcą rodziny, więc nikt nie chce jej wykupić - dziewczyna przyłącza się więc do grupy i razem wyruszają na robienie rzeczy. Problemem w tym podcaście był kompletny brak rozróżnienia między graczami, a ich postaciami. Chodzi zarówno o sposob mówienia (żadnej gry aktorskiej, nawet próby), jak i proste rozróżnienie co jest mówione przez postać, a co przez gracza. Brakowało więc poddziału na "moja postać mówi..." i "mówiąc poza grą, to...". Jednak chyba największą zbrodnią w tym podcaście był brak osobowości, który dotknął wszystkie postacie - były one po prostu awatarami osób, które nimi grały. Nie ma nic interesującego w słuchaniu jak ludzie grają samych siebie, ale z mieczem. Chcę poznać bohaterów opowieści, chcę, żeby mieli własną historię i tożsamość. Jak, no nie wiem, postacie fikcyjne. 

Swego czasu próbowałam stworzyć scenariusz do erpega, który rozgrywałby się w świecie Stevena Universe'a. Niewiele się z tego ostało, poza tą małą animacją mojej OC - Awanturyn.  
A powyższe przykłady to rzeczy, u których dotrwałam dalej niż jeden odcinek. Wiem, że to trochę mało, aby właściwie ocenić cokolwiek - ale było w czym przebierać, a ja jestem niecierpliwa. Więc czy moje poszukiwania zakończyły się kompletną klapą? Czy zostałam skazana na odsłuchiwanie starych rzeczy od nowa, w kółko?


Na szczęście nie. Jak zawsze w takich sytuacjach, mogłam liczyć na Spagoots.
Spagoots to grupka przyjaciół, którzy prowadzą wspólny kanał na Youtube. Mają dobre rzeczy, jak wyjątkowo zabawne let's playe i głupie filmiki. A od niedawna prowadzą też znakomity podcast w którym grają w Dungeons&Dragons. Który wcaaale nie czerpie z The Adventue Zone.

The Spagoots Realms ma wszystko czego szukałam. Paczkę zgranych przyjaciół, których dopciwkowania po prostu dobrze się słucha. Graczy, którzy mają doświadczenie w tworzeniu kontentu i grają pod publikę - w dobrym sensie. Wyraziste osobowości bohaterów, które mają własne tło fabularne i nie są po prostu charakterami graczy (w większości). Grę głosem. Prowadzenie rozmów między postaciami w pierwszej osobie - znacznie bardziej naturalne i lepsze w odbiorze. Co ważne, nikt nie traktuje historii bardzo poważnie i zmieniają ją swobodnie, jeśli tylko ma to prowadzić do dobrego żartu (jak ten biznes z Shadowem the Hedgehogiem). Nadal, świat w którym odbywa się historia (Spagootia?) jest ciekawy, pełen bohaterów z własnymi celami i środkami, by do nich dojść. Nigdy nie czujemy, że wszechświat kręci się wokół naszych protagonistów - są tylko częścią większej rzeczywistości.

Osobny akapit należy się Ryanowi, który jest DMem w The Spagoots Realms i odpowiada za montaż. Jak przystało na dobrego Mastera, ma on w zanadrzu tuzin różnych głosów dla swoich pamiętnych postaci. I bardzo mało cierpliwości dla swoich graczy. Dba on, aby wszelkie niepotrzebne elementy rozgrywki zostały wycięte, przez co podcastu słucha się z przejęciem - nie ma elementów, które by spowalniały akcję. Dorzuca też muzykę - nie mam jej dużo, ale podkreśla ona ważne momenty. Generalnie, Ryan jest świetny.

Trudno mi pisać więcej o The Spagoots Realms, ze względu na to, że to dosyć nowa produkcja. Na razie historia wydaje się prostym poszukiwaniem magicznych artefaktów, ale na tych bazowych schematach można opierać naprawdę bogate narracje. Seria jest dosyć wyraźnie podzielona na arci, pomiędzy którymi mamy dodatkowe odcinki, nieco mniej powiązane z resztą fabuły. Spróbujcie. Warto.

Odcinki podcastu są dostępne na kanale Spagoots Official, gdzie znajdziecie też ich recenzje, przeróbki i inne ciekawe rzeczy.
Share on Google Plus

0 komentarze:

Prześlij komentarz