Voltron - kilka uwag do 6. sezonu

Przy każdym sezonie Voltron Legendary Defender czuję się emocjonalnie wykończona. I myślę, że to był najbardziej emocjonalny sezon do tej pory. He he he. Nie wiedziałam co mnie czeka.
To nie będzie długa recenzja. Tylko kilka obserwacji na które jestem w stanie się zdobyć.
Najlepszy screen sezonu.

Zacznijmy od czegoś lekkiego. Trzeci odcinek!Raju, potrzebowaliśmy czegoś takiego w tym sezonie. Drużyna Voltrona gra w D&D... znaczy, M&M, wygłupia się, wszyscy są szczęśliwi i chwilowo niczyje życie nie wisi na włosku. Animacja jest świetna i żywa, a gagi przezabawne. I w sumie tyle. Ale nie tego jako coś złego, filler, zapychacz, marnowanie odcinka czy jak to fandom Stevena zwie. Widać, że w ten odcinek włożono mnóstwo serca i nerdostwa. A jeśli płynie z niego jakiś morał, to taki, że warto zanurzyć się czasem w beztroski świat wymyślony, żeby uciec od codziennych problemów.
Coś co bardzo się przyda zarówno Lance'owi jak i Shiro. I Allurze. I Coranowi. Raju w tym sezonie każdy ma ciężko.
Oczywiście, że Lance zgarnął najlepszą klasę.
A zwłaszcza Keith. Nasz pochmurny buntownik dostał tak emo backstory jak tylko można. Osierocony za dzieciaka? Jest. Problemy w szkole? Jest. Mentor, który jest dla ciebie jak starszy brat i nigdy w ciebie nie wątpił? Nie dość, że jest, to jeszcze Keith jest zmuszony z nim walczyć w prawdopodobnie najpiękniejszej sekwencji walki do tej pory. A pięknych walk w tym serialu nie brakuje. Uwielbiam też symbolizm w tym docinku. Aby uwolnić Shiro, którego umysł został tak okrutnie wyprany, Keith musi go odciąć od tego, co go zniszczyło. Od Galry. I to odciąć dosłownie, bo mechaniczne łapki latają w powietrzu. Jak emo chłoptasiowi się o udaje? Ano, uwalniając swoją własną, wewnętrzną Galrę. Żeby lepiej załapać o co tu chodzi musimy powrócić do najważniejszego odcinka tego sezonu.
Do pierwszego.
Spokojnie, zaraz się wyjaśnię.


W tym odcinku poznajemy nianię Lotora. Hunk chce się od niej nauczyć więcej o historii i kulturze Galri - swoją drogą, dziękuję producenci, że dajecie mojemu chłopcu coś do roboty. Hunk jest idealną postacią, żeby otwierać się na inne kultury - nie dyplomatycznie, jak Allura, ale tak... po ludzku, z sercem, chęcią zrozumienia. Szybko jednak przekonuje się, że w świecie Galry cierpienie jest uzasadnione, jeśli prowadzi do zwycięstwa (co zresztą Hunk poczuł na własnej skórze).
Nie dziwnego, że wychowany w takim światopoglądzie Lotor mógł uważać, że warto poświęcić kilku Altean, aby cały gatunek mógł przetrwać. A jeśli pozostali przy życiu będą go czcić jak Boga to tym lepiej.
Jednak historia Lotora nie tylko pokazuje nam jak toksyczna może być filozofia Vrepit Sa. To również osobista tragedia chłopca, który czuł się odrzucony przez własną, oszalałą matkę. Który okazał się rozczarowaniem Zarkona. Chociaż Lotor korzysta ze swojej pozycji w Imperium to próbuje się buntować przed swoim dziedzictwem i odkrywać swoje alteańskie korzenie. Chce poznać swoją kulturę i miejsce na świecie. Wszechświecie. Do tego potrzebna mu Allura, do tego potrzebne mu małe zoo, które zbudował dla altean. W głębi duszy książę chce się czuć akceptowany. "Wśród swoich".
I właśnie w tej desperacji wykorzystuje własnych ludzi, zdradza własne imperium (a szkoda, bo już się cieszyłam na powrót cudownych generał), aby - ostatecznie - popaść w szaleństwo. Bo ten Lotor z ostatniego odcinka to nie jest moja przebiegła szuja - to czysty maniak.


Lotor to najciekawsza postać z nowym Voltronie i cieszę się, że dostał to czego chciał - nieograniczoną kwintesencję, którą mógłby zapewnić pokój i dostatek. Jednak nie został nikt z kim mógłby się nią dzielić. Smuteczek.

A tak poza tym to odkryłam najlepszy ship w tym sezonie. Coran&zamek Lwów. Odszedł od nas zbyt szybko.
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

1 komentarze:

  1. Nareszcie ktoś napisał słówko o 6 sezonie, po polsku! Bardzo Ci dziękuję, naprawdę. Lotor to, tak jak mówiłaś najciekawsza postać w nowym Voltronie. A o tym shipie to mi nie wspominaj... :c

    OdpowiedzUsuń