Star vs the Forces of Evil - premiera 2. sezonu


Będzie kilka spoilerów.
Właściwie nie chciałam nic pisać o premierze drugiego sezonu. Nie jestem wielką fanką SVTFOE (cudowny skrót) - to sympatyczny serial, ale nie ma niczego przełomowego ani szczególnie ciekawego do zaoferowania. Na razie. A przynajmniej mam nadzieję, że na razie. Dla mnie, Star próbuje trzymać dwie sroki za ogon - być zabawnym sitcomem, ale mieć poważniejszą intrygę. Ale zawsze wydawało mi się, że nie jest w stanie udźwignąć obu tych rzeczy. Komedia jest dobra, ale nie świetna. Co do historii, dopiero teraz czuję, że zaczyna się ruszać.


Do tej pory serial rzucał obietnicami głębszej fabuły tylko od czasu do czasu i bardzo lubię ten zabieg. Nie mniej, trzeba go wykonywać umiejętnie. Steven Universe robił to bardzo dobrze, przez pierwsze 26 odcinków nienachalnie odsłaniając nam po kawałku założenia świata przedstawionego, bohaterów w nim występujących i chowając w tle poszlaki, które nie raz zwodziły nas na manowce. Pierwszy sezon Gravity Falls również dawał więcej pytań niż odpowiedzi, wystawiał cierpliwość fanów na próbę, ale humor, piękne tła i przemycone dowcipy dla starszych widzów pozwalały to znosić. Adventure Time...To nigdy nie miał być serial skupiony na fabule. Kurczę, nawet tegoroczny Voltron (o którym pisałam tu), mimo schematyczności, ładnie pobudzał naszą ciekawość. 
Star vs miała kilka scen rozbudowujących świat, które były nienachalne (jak zwiedzanie Mewni), jednocześnie były takie, które rzucano nam w twarz (Mewnipendance Day). A przede wszystkim, było tego za mało. Chyba tylko finał zapowiadał, że coś się szykuje.
I oto pojawia się drugi sezon.
Pierwszy odcinek, My New Wand, wprowadził ciekawą informację i uporządkował fakty z poprzedniego odcinka. Ale to Ludo in the Wild przykuł moją uwagę. Przede wszystkim, brakuje w nim głównej protagonistki. Historia skupia się niemal w całości na Ludo. Co ciekawe, bo w poprzednim sezonie jawił nam się on jako żałosny, niekompetentny przeciwnik, potrzebny tylko dla kilku scen akcji. i dlatego, że trzeba mieć bad guy'a. Ten odcinek dodał mu godności, nawet pokazał dlaczego mógł on w ogóle zebrać swoją armię potworów, przekonać ich do pracowania dla siebie. Ciekawy jest też styl, w jakim w ogóle wyreżyserowano odcinek - surowo, niemal bez dowcipów ani dialogów, kolory są przygaszone muzyki też jest mało. Nie sposób nam nie żałować biedaka. Przyznaję, że nie przepadam za schematem "powrót do natury i sztuka przetrwania w dziczy" (zawsze kończy się na trawiastych spódniczkach) i tu też mnie irytował. Ale kopniak, jakiego dostał Ludo wygląda bardzo obiecująco. Warto spojrzeć na to w kontekście ostatnich chwil odcinka. Potwór odnajduje nową różdżkę i widzi, że znajduje się na Mewni. Po Ludo z pierwszego sezonu spodziewalibyśmy się głośnego zachwytu ze znaleziska, kilku pochopnych decyzji i tak by się skończyło. Teraz nasz bohater jest silniejszy. Jego licznik wraca do jedynki, zaczyna się nowy rozdział. Skoro tytuł serialu to Star kontra siły zła, warto, żeby te siły zła stanowiły jakieś wyzwania. Tofee był świetny, ale miło, że dostajemy też coś od Ludo, który wydawał się być bardziej irytacją niż zagrożeniem. Że nie marnowano na niego czasu i animacji, żeby być bardziej dosadnym.
Teraz siły zrobiły się bardziej wyrównane, a przygody Star i Marco mogą na tym tylko zyskać.
To był dopiero początek sezonu, więc trudno mi napisać coś więcej. Nie mniej, odzyskałam trochę wiary w serial i chcę zobaczyć czy mnie nie zawiedzie. Będę to meldować na bieżąco.
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

1 komentarze:

  1. "Dla mnie, Star próbuje trzymać dwie sroki za ogon - być zabawnym sitcomem, ale mieć poważniejszą intrygę. Ale zawsze wydawało mi się, że nie jest w stanie udźwignąć obu tych rzeczy. Komedia jest dobra, ale nie świetna. Co do historii, dopiero teraz czuję, że zaczyna się ruszać." -> O, i tu się zgadzam w zupełności. Mnie do końca pierwszego sezonu przy tej kreskówce trzymała oryginalna, fajna grafika i sama Star, która jest naprawdę sympatyczną postacią. :3

    OdpowiedzUsuń