"Trzech kosmitów spadło z nieba,
wysłała ich Galaktyczna Rada - i oto powód dlaczego:
ich misją jest badać najbardziej przeciętnego człowieka na Ziemi,
żeby zdecydować czy ich ocalić, czy wszyscy będą musieli zginąć."
A przynajmniej tak mówi piosenka tytułowa nowego serialu Comedy Central - Jeff & Some Aliens. Coś czuję, że gdyby kosmici osądzali nas na podstawie tej kreskówki, nie pożylibyśmy sobie długo.
Nikt też nie wyjaśnia dlaczego to Jeff, biały Amerykanin, jest najbardziej typowym przedstawicielem ludzkiego gatunku - logika podpowiadałaby, że jakaś kobieta z Azji wschodniej bardziej by się nadawała.
Ale dobra, to przecież sitcom - koncept może być kulawy, liczy się wykonanie, żarcik i kpienie sobie z absurdów współczesnego świata. Prawda?
Zacznijmy od problemu, który mogliście zauważyć po powyższym obrazku. Ten serial jest obrzydliwy. I ja wiem, że kreskówki nie muszą wyglądać estetycznie, że produkcje skierowane dla dorosłych zazwyczaj próbują w ten sposób odstraszyć młodszych widzów. Animacja jest też drogą zabawą, więc brak płynności ruchów też mi nie przeszkadza. Ale ten serial jest straszny. I trudno mi wskazać co konkretnie jest tak odpychającego - te puste oczy wszystkich bohaterów, a może to, że kosmici paradują w bieliźnie, prezentując światu te bardzo niepokojące sutki (nie żebym bojkotowała tą konkretną część ciała, bardzo ważną jakby nie patrzeć, ale rzucają się one w oczy na ten zły sposób). Ale nawet pomijając warstwę wizualną, sam świat przedstawiony jest odpychający. Wszystkie pozytywne elementy (jak sąsiad, który zauważa, że w okolicy dzieje się coś niepokojącego) są wykręcone i spaczone, tracąc swój optymistyczny aspekt (rzeczony sąsiad rozwiązuje sprawę brutalnym samosądem). Jasne, świat nie jest przyjemnym miejscem, ale musi istnieć przeciwwaga. Inaczej nie ma konfliktu. Na ten moment, nie obchodzi mnie co stanie się ze światem Jeffa, bo nie jest on ani przyjemny, ani nawet interesujący.
Znacznie ważniejszy problem to komentarz społeczny, który serial próbuje z siebie wycisnąć. Świetnie ilustruje to scena w odcinku 5, z której pochodzi powyższy screen. Dwie panie (Obiekt Westchnień naszego protagonisty i Jakaś Koleżanka) zaczynają rozmawiać o teście Bechdel (właściwie Bechdel-Wallace), który spełniają filmy lub seriale, w którym dwie żeńskie bohaterki rozmawiają o czymś innym niż facet. Natychmiast po wyśmianiu faktu, że większość seriali testu nie przechodzi, urywają temat i dyskutują o Jeffie, i czy przypadkiem nasza bohaterka nie powinna się z nim umówić. Widzicie, to ma być dowcip. Bardzo dyskretny. Zauważyliście go? Ta grobowa cisza mogła was zbić z tropu.
Sporo tu takich, próbujących skomentować ważne tematy - albo mniej ważne, ale obecne w naszej rzeczywistości. I ponoszą one sromotną klęskę poprzez taką właśnie bezpośredniość i brak polotu. Nie każdy serial musi serwować swoim widzom wysoce intelektualną rozrywkę - przeciwnie, bardzo bym tego nie chciała - jednak wymagam od scenarzystów chociaż odrobiny wysiłku. Tymczasem pomysły na odcinki nie są znowu takie złe, zdarzają się ciekawe koncepty, które są zasypywane stereotypowymi bohaterami i nudnymi morałami. I zalewane krwią, bo trup ściele się w serialu zaskakująco często. Ale to nie szkodzi, bo to takie śmieszne trupy, dla żartów.
Nie psioczyłabym na ten Jeff & Some Aliens tak bardzo, gdyby nie to, że kreskówki dla dorosłych są ostatnimi czasy coraz lepsze. Jest to jeden z najbardziej pozytywnych trendów w animacji i szkoda by było tracić ten progres. Albo możemy produkować kolejne tanio animowane sitcomy, które nie wniosą niczego nowego do rozmowy, ale zapełnią jakoś czas ekranowy - przecież ten pomysł nie ma absolutnie żadnych plusów, więc dlaczego nie? Spróbujcie Jeff & Some Aliens, może dostrzeżecie w tym coś wartościowego. Ale lepiej nie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz