Camp Camp

Dzień dobry dzieci! Jesteście gotowe na wakacyjną przygodę w obozie? Na niezapomniane lato pełne wrażeń? Na nowych przyjaciół i przyjazną atmosferę?
To kiepsko trafiłyście.


Camp Campbell reklamuje się jako obóz przygody. I obóz naukowy. I obóz teatralny, kosmiczny, gier fabularnych, dla trudnej młodzieży, a także kilka innych rzeczy. Nic dziwnego, gdy dzieci przyjeżdżają na miejsce i czują się zawiedzione - Camp Campbell jest wszystkimi tymi obozami NARAZ. Co sprowadza się do tego, że każdy robi co chce i w ośrodku panuje wieczny chaos. Nie pomaga, że miejsce jest pełne dziwadeł, podejrzanych pracowników, potworów, sąsiednie obozy są wypełnione paskudnymi bachorami, a właściciel to podejrzany kryminalista, który zjawia się od czasu do czasu, aby ukryć się przed glinami.
Taaa, to nie jest serial dla dzieci. Zresztą, dowody macie w poniższej komplikacji. (ale lepiej obejrzeć całe odcinki, bo spoilery)




Humor serialu bierze się ze zderzenia ze sobą niewinnych (ta, jasne) dzieci, beztroskiej atmosfery letniego obozu - w osobie opiekuna Davida - z sarkastycznym, cynicznym humorem oraz niebezpiecznymi sytuacjami. Podkreśla to idealnie styl animacji - dużo okrągłych kształtów wpisanych w designy postaci, miękkie linie, dobór kolorów - pastelowych, nieagresywnych. Przypomina to ilustracje z książeczek dla dzieci albo bajki dla przedszkolaków. Animacja jest przyjemnie płynna, brakuje tutaj dynamicznych cięć - nawet w napakowanych akcją scenach (chociaż nie ma zbyt wiele), ujęcia są statyczne. Chyba pierwszym odcinkiem, który zaserwował nam bardziej wyszukane efekty, był muzyczny numerek z premiery 2. sezonu.
Nasi główni bohaterowie - patrzysz na to ujęcie i już wiesz jacy są.
Same scenariusze są wypełnione dowcipnymi dialogami. To ten typ humoru, który nie rzuca 5 żartów na sekundę, w nadziei, że któryś z nich będzie zabawny. W takich przypadkach zazwyczaj większość zabawna nie jest. Mamy tu mieszaninę czarnego humoru, cynicznych uwag, parodii i sarkazmu. Jak wspomniałam, sporo czaru pochodzi z urokliwości zachowań obozowiczów, które zostają skonfrontowane z brutalną rzeczywistością. Przy czym, znowu, zostaje zachowana równowaga - atmosfera serialu nigdy nie jest depresyjna. Zdarzą się też momenty wzruszające i pełne optymizmu - konkretnie końcówka 1. sezon. Lubię, kiedy seriale komediowe pokazują swoją wrażliwszą stronę.

A czasem dzieci są gryzione przez dzikie zwierzęta i też jest zabawnie.
Dzieci, jak to dzieci, marudzą, sprawiają kłopoty, ale często też zapominają o tym jak okropne jest miejsce, w którym się znajdują i rzeczywiście dobrze się bawią. Poza Maxem, który ma 10 lat, przeklina w co drugim zdaniu i nienawidzi Camp Campbell, chwytając się coraz bardziej desperackich sposobów, aby uciec z ośrodka. Max generalnie nienawidzi wielu rzeczy, okazując pozytywne emocje tylko z bardzo niepozytywnych powodów - na przykład widząc cierpienie swojego obozowego opiekuna, nieustannie optymistycznego Davida.
Generalnie, postacie dzieci nie są szczególnie skomplikowane - jest jeszcze pełna energii, dzika Nikki, nerd Neil, uroczo naiwny Space Kid i tak dalej. Ale to nie szkodzi, bo spełniają swoją komediową rolę i stanowią naprawdę sympatyczną gromadkę wiarygodnych postaci. Które potrafią nas zaskoczyć, od czasu do czasu. Niech przykładem będzie Nurf, nasz obozowy łobuziak, który dobrze zdaje sobie sprawę, że jego wyżywanie się na innych to sprawa kłopotliwej sytuacji rodzinnej. Albo tylko wmawia to ludziom, żeby było im go szkoda - a potem i tak spuszcza im łomot. Pomimo prostoliniowości jest jednak zaskakująco elokwentny i posiada coś w rodzaju kodeksu moralnego. 

Kolorowa gromadka.
Jednak prawdziwym bohaterem serialu, i złodziejem mojego serca, jest David - główny opiekun w obozie. Kiedy David był małym chłopcem (hej) spędził w Camp Campbell niezapomniane chwile. Teraz usilnie próbuje przekazać ducha obozu młodszemu pokoleniu, z niegasnącym optymizmem i gorącym zaangażowaniem. Jak się domyślacie, młodzież jest znacznie mniej entuzjastyczna. David to kulka szczęścia, wrażliwy i nieco naiwny, który nadal zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość nie jest taka różowa jakby chciał - ale nie pozwala by to ostudziło jego zapał. Pod tym względem przypomina mi trochę Wandera z Wander Over Yonder (Trikster wspomina o WOY - jeśli gracie w Trikster's Drinking Game TM, weźcie łyka). David jest dla serialu motorem napędowym i dawką serdeczności, która może kontrastować z cynizmem Maxa oraz czarnym humorem kreskówki. 

Relacja Maxa i Davida w jednym screenie.
Produkcję tworzy Rooster Teeth - bardzo ciekawa ekipa, której historia nadawałaby się na przeciętnie interesujący film. Tworzą oni mnóstwo kontentu, głównie let's playe i podcasty, ale fani animacji mogą kojarzyć anime 3D o tytule RWBY albo serię Red Vs. Blue o której planuję jeszcze napisać. To o tyle przyjemna kompania, że nie tylko udostępniają swoje produkcje za darmo na Youtubie. Pozwalają też na dodawanie napisów, w tym tłumaczeń na inne języki. Tak, drodzy nie-anglojęzyczni czytelnicy, w końcu coś dla Was! 
I z drugim.
(a jeśli rozumiecie angielski, polecam włączyć sobie napisy w tym języku - ktokolwiek jest za nie odpowiedzialny, lubi wtrącać własne komentarze, często równie zabawne co sama treść odcinka) 
 
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

3 komentarze:

  1. Można gdzieś obejrzeć z polskimi napisami? ^^'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim paragrafie podałam link do playlisty z odcinkami. Większość ma polskie napisy.

      Usuń