Pretty pretty please, I don't want to be a magical girl - recenzja

Mahou Shojou to mój ulubiony gatunek anime. I generalnie, wśród kreskówek skierowanych do tej młodszej widowni, zawsze ciągnęło mnie do magicznych dziewczynek. Od mojego ukochanego W.i.t.c.h. przez Klub Winx, aż po rzeczy z Japonii, skąd gatunek przywędrował i gdzie oferowano cały przekrój fantastycznych produkcji. Więc, oczywiście, mam swoje do powiedzenia o pilocie Pretty pretty please, I don't want to be a magical girl, który wylądował niedawno na Youtubie i który momentalnie podchwycił uwagę fanów animacji, jak i producentów. W końcu, nic się teraz nie sprzedaje tak dobrze, jak parodie i/lub dekonstrukcje produkcji, z którymi dorastało dzisiejsze pokolenie młodych animatorów. No właśnie, ale czy na pewno parodia? 

Wszystkie ilustracje pochodzą z tumblra autorki. Pełno też tam grafik koncepcyjnych i śmiesznych memów
 

Aika ma 15 lat i jest bardzo podekscytowana swoim pierwszym dniem w szkole. Nigdy wcześniej nie chodziła do normalnej szkoły, więc nawet kartkóweczka jest dla niej niespotykaną przygodą. Nie to co walczenie ze Eclipsem - Sługą Ciemności, który właśnie zburzył ścianę w stołówce, szukając Gwiezdnej Strażniczki, Strażniczki Gwiazd (ciekawe ile szkół wcześniej zaatakował, zanim trafił na tą w której uczy się Aika). Ku swojemu niezadowoleniu, nasza bohaterka musi ulec namowom swojej magicznej maskotki - latającej gwiazdki Hoshi - i przemienić się w czarodziejkę, aby uratować sytuację ble ble ble. Aika ma już dość tej roboty. Pomimo entuzjazmu jej nowej koleżanki, Ziry, która uwielbia mangi o magicznych dziewczynkach.

Bardzo prosty pilot, sprawnie przedstawia bohaterów i clou serialu. Co prawda całość ma tylko postać animaticu - z jedną w pełni zanimowaną scenką -  ale gra aktorska i czytelność rysunków to czysty profesjonalizm, wynosząc ten krótki metraż na wyższy poziom. Nic dziwnego, bo autorka (Kiana Khansmith) pracowała między innymi przy Greenowie w wielkim mieście czy mini-serii z Pokemonów. Chciałabym też zauważyć, że - chociaż styl przywodzi na myśl współczesne produkcje z Disney Channel - w pilocie pojawiają się przekleństwa. Nie tylko dodaje to humoru, ale też autentyczności - bo jaki nastolatek zareaguje "kurza stopa", kiedy podwyższają się progi punktowe na testach z matmy. 
 
Wiecie kto jest moim faworytem, prawda?[link]

Jako samozwańcza ekspertka w tym gatunku (tak naprawdę to nie, sezonów Precure jest zbyt wiele, bym mogła je nadrobić bez zamykania się w domu na kilka tygodni) najbardziej doceniam scenę transformacji. A właściwie, scenę de-transformacji. Widzicie, to najważniejszy moment dla czarodziejki - kiedy jej moc staje się największa, kiedy przeistacza się z bezbronnej w niepokonaną. Z młodej dziewczyny, pozbawionej mocy sprawczej, w kobietę - często przemieniona bohaterka wygląda fizycznie na starszą, ale chodzi też o przemianę mentalną, w osobę odpowiedzialną za los innych, która ma określoną rolą oraz umiejętności, jest podziwiana i w dodatku wygląda pięknie. Dużo jest śmieszkowania z tego, że złoczyńcy muszą czekać kilka minut, zanim wszystkie czarodziejki się przemienią i że przecież mogliby w tym czasie je spokojnie zaatakować, ale przemiana ma wymiar symboliczny. Coś pomiędzy fantazjowaniem o swoim idealnym ja, a przymierzaniem ubrań mamy, żeby poczuć się dorosło. Trochę jak ten prezenter na bokserskim ringu, który krzykiem ogłasza kto zaraz pojawi się w lewym narożniku. Nie wspominając o tym, że często jest to najlepiej zaanimowana scena odcinka, której poświęca się wyjątkowo dużo uwagi i budżetu. Dlatego znamienite jest, że scena transformacji przedstawia Aikę, która zrzuca z siebie mundurek Gwiezdnej Strażniczki i przywdziewa swój cywilny ubiór. Ponieważ to jest teraz jej aspiracja - chce zaznać normalności i rutyny, która do tej pory nie była obecna w jej życiu. Czasem mam wrażenie, że ludzie odbierają mahou shojou jako grzeczny i stateczny gatunek. Są kolorowe transformacje, dużo błyszczących obiektów na ekranie, magia przyjaźni, a złoczyńcy o bardzo campowych designach zawsze chcą podbić świat jakimś laserem, który nie będzie się dzieciaczkom negatywnie kojarzył. 
 
Utożsamiam się z wypaleniem zawodowym Aiki bardziej niż powinnam się do tego przyznawać [link]
 
Wiele seriali z tego gatunku pokazuje, że życie czarodziejki to nie tylko walczenie ze złoczyńcami. I nie piszę tu tylko o okazjonalnych problemach z utrzymaniem swojej prawdziwej tożsamości w tajemnicy. Nawet w klasyce gatunku jak Czarodziejka z księżyca trup się ściele. Również wątki wykorzystywania dzieci do pracy, bo trudno nazwać bycie magiczną dziewczynką inaczej, jest obecny w mangach i serialach od lat - przypomnijcie mi żeby napisać o reboocie komiksu W.i.t.c.h., tak a propos. Dlatego nie chcę mówić, że IDWTBAMG jest parodią. Wyśmiewa pewne elementy, ale ostatecznie ma w sobie wszystko, na co się taka seria powinna składać. Jeśli jakieś studio podchwyci serial to myślę, że możemy się spodziewać czegoś w stylu Sowiego Domu - mieszanki klasycznych motywów gatunku, która jednocześnie robi sobie żarty z ogranych schematów.Piloty seriali animowanych wyrastają ostatnimi czasy jak grzyby po deszczu i przyznam, że wiele z nich zlewa mi się w jedno. I nie będę Wam wmawiać, że przedmiot dzisiejszej recenzji to niesamowicie świeży i oryginalny pomysł. Jestem mało obiektywna w tej kwestii. Ale czuję z tej animacji miłość do gatunku i doświadczenie, które autorka zebrała pracując przy dużych projektach dla wielkich studiów. Także życzę IDWTBAMG powodzenia oraz może nieco krótszego tytułu. Albo chociaż takiego, który da sie jakoś ładnie skrócić.
 
Jeszcze za wcześnie by się cieszyć, ale sam fakt, że są studia zainteresowane tym projektem mnie bardzo cieszy [link]

Polecam Wam odwiedzić tumblr Kiany, gdzie odpowiada na pytania dotyczące serialu oraz postuje swoje arty. Występowała ona też w komediowych projektach internetowych jak teleturniej Game Changer czy kanał Drawfee.

 

Share on Google Plus

0 komentarze:

Prześlij komentarz