4. Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych w Gdańsku

Byłam na festiwalu i był dobry.
Post dedykuję miłej Pani organizatorce, która pozwoliła mi zabrać plakat z drzwi.


Jak podaje strona mffa.pl, tegoroczny festiwal zaprezentował widzom 62 filmy konkursowe, 10 pełnometrażówek oraz 6 bloków specjalnych z okazji Międzynarodowego Dnia Animacji. Te ostatnie były za darmo, a mimo to nie było na nich zbyt wiele osób. Może dlatego, że znajdowały się w innym budynku, całe 100 metrów dalej. Szkoda, bo zaprezentowane tam produkcje, głównie krótkometrażowe, stanowiły mieszankę z całego świata - Meksyk, Iran, Chiny, a także Polska, oczywiście. Niską frekwencję zrzucam na fakt, że odbywały się jednocześnie z innymi pokazami - jak to bywa na tego typu imprezach.
A boy oh boy, ludzi było sporo. Prawdziwe oblężenie przeżywały seanse pełnometrażowe. Kilka godzin przed rozpoczęciem filmu można było natknąć się na takie kartki:


A nawet wtedy ludzie przychodzili, licząc, że ktoś zrezygnuje i będzie można się jeszcze dostać na salę kinową.
Mimo ścisku, nikt nie narzekał. A muszę przyznać, że oglądanie filmu z pełną widownią dodaje smaczku - kiedy ludzie śmieją się razem, a dzieci komentują żywo wydarzenia na ekranie.

W tym roku zaprezentowano dwa filmy japońskiego reżysera Mamoru Hosoda - Wilcze Dzieci oraz Mirai. To dla mnie pierwsze spotkanie z tym twórcą i jestem oczarowana. Oba filmy wykorzystują elementy fantastyczne, aby lepiej opowiedzieć o tym, na czym się skupiają - o smutkach i radościach codziennego życia. Jestem pełna podziwu, jak autentycznie udało się filmom sportretować dzieci. Na pewno lepiej niż studiu Ghibli w Grobowcu Świetlików, który również pokazano na festiwalu. Co nie znaczy, że to zły film. W żadnym stopniu. Grobowiec mierzy się z trudną tematyką niszczycielskiej wojny i tego jak wpływa ona na ludzi. Także tych, którzy nie znajdują się bezpośrednio na linii frontu. Nie był to łatwy seans, chociaż podziwiam jak twórcom udało się zbalansować ciężki ton produkcji lżejszymi i bardziej optymistycznymi momentami. Na pewno będę polecać ten film dalej - jako portret tego mniej malowniczego oblicza wojny.

Najprzyjemniejszymi pokazami był dla mnie jednak bloki konkursowe. Nie tylko dlatego, że prezentowali się tam niejednokrotnie młodzi, rozpoczynający twórcy, a style i tony produkcji były bardzo zróżnicowane i przez to ciekawe. Głównie dlatego, że mogłam je bezlitośnie oceniać.
Moi ulubieńcy z tego roku to między innymi Nie masz dystansu Kariny Paciorkowskiej (tak bolesne, bo prawdziwe), Him&Her Nathalie Lamb i teledysk do piosenki Digisexdreams.


Koniec końców, uważam wydarzenie za bardzo udane. Dostałam dokładnie to czego chciałam - zbiór animacji, których nie zobaczyłabym nigdzie indziej, różnorodny, stymulujący, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Nie mogę się doczekać przyszłorocznej edycji i jestem ciekawa czym zaskoczą nas organizatorzy następnym razem. Do zobaczenia. c:


Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

1 komentarze: