Harley Quinn (2019)

O, Harley. Ty to masz iście wymarzoną karierę.
Zaczęła od bycia asystentką/dziewczyną Jokera w serialowej adaptacji Batmana. A widzowie pokochali ją tak mocno, że szybko stała się postacią na własnych prawach - z seriami komiksowymi, merchem, a w nowych filmach DC gra pierwsze skrzypce i Joker jej nieszczególnie potrzebny. Birds of Prey ładnie się zapowiada, a i Suiced Squad  pewnie by zyskało, gdyby była tam tylko Quinn, bez Jareda Leto. Znaczy Jokera Leto. Znaczy Jokera...
Zboczyłam z tematu.
Chodzi o to, że oderwanie Harley od Jokera może jej wyjść tylko na dobre, nie tylko jeśli chodzi o marketing. Na tym opiera się główna oś fabuły nowego serialu zatytułowanego po prostu Harley Quinn.

Serial zakłada, że dobrze wiecie już kim jest Batman, Lex Lutor, Poison Ivy i reszta zgraji. Jeśli nie wiecie, no, to tak jak ja - ale jakoś sobie poradziłam.
Zaczynamy w momencie, w którym Joker i Harley sieją chaos, jak to złoczyńcy. Ale kiedy zjawia się Batman, Joker wykorzystuje swoją dziewczynę do odwrócenia uwagi i zwiewa. Znowu. Oczywiście Harley jest pewna, że jej misiaczek szybciutko wyrwie ją z więzienia w Arkham. Dopiero po kilkunastu miesiącach i upartych przekonywaniach ze strony swojej przyjaciółki - Poison Ivy - Harley udaje się otrząsnąc na tyle, by zerwać z Jokerem i rozpocząć poszukiwania swojej nowej tożsamości. Nie tylko chce pokazać światu, że jest kimś więcej niż tylko dziewczyną Jokera. Chce też przedostać się do pierwszej klasy złoczyńców - zreszonych w organizacji Leagon of Doom.

To właśnie wątek zrywania toksycznego związku jest najciekawszym aspektem produkcji. Jak przystało, Harley ma z tym wiele problemów - udaje, że wcale nie chce zaimponować byłemu i zrobić mu na złość. Że chce być szanowaną przestępczynią dla własnej satysfakcji. Oczywiście, nie pomaga, że nikt nie traktuje jej poważnie, nie ma znajomości ani sprzętu, a media nadal nazywają ją "asystenką", jakkolwiek by nie próbowała się odciąć od poprzedniego życia. Rozprawianie się z wszystkimi osobistymi sprawami i emocjami, jakie szargają bohaterką jest przedstawione naprawdę wiarygodnie. Aż boli, kiedy popełnia wciąż te same błędy i nie dostrzega oczywistości.


W chwilach kryzysu, zawsze można liczyć na wsparcie bliskich. A serial gra znanym motywem "złole nie muszą być złymi osobami". Przeciwnie, wiele w tych negatywnych postaciach emocji, można zranić ich uczucia. Czasem jest to grane jako dowcip, ale też bardzo często traktuje się to jak najbardziej serio. Zaskakująco tutaj dużo o więziach międzyludzkich - o sile przyjaźni, ośmielę się stwierdzić. Kiedy Harley zdobywa swoją ekipę, uczy się w nimi współdziałać i dbać o relacje z nimi - wygrywa. Czasem nawet głośno wygłasza morał pod koniec odcinka.

I wszystkie te uczuciowe, dojrzałe motywy rodem z My Little Pony cudownie kontrastują z przekleństwami i krwią. W końcu to serial dla dorosłych! Złoczyńcy nie strzelają tylko laserami, ale też zwyczajną bronią palną. Którą można zabić. Na śmierć. Przy fontannie krwi. Cieszy mnie jednak, że twórcy nie polegają wyłącznie na szokowaniu widzów brutalnością. Przemoc nigdy nie jest tu celebrowana, sama ekipa głównych bohaterów wstrzymuje się przed zabijaniem postronnych osób. Przekleństwa wypadają naturalnie i nie występują jako puenta dowcipu. A czarny humor przeplata się z komentarzem polityczno-społecznym, gagami sytuacyjnymi i okazjonalnym slapstickiem. Innymi słowy - jest wszystkiego po trochu, na każde poczucie humoru. Akurat w moje kreskówka wpasowuje się dość celnie, więc bawiłam się przednie.

I'll be there for you.
Animacja w serialu jest dosyć standardową "czystą" kreską, często spotykaną w superbohaterskich serialach. Wyraźne kontury, jasne kolory, przyjrzyście i z dosyć realistyczną anatomią. Nic szalonego, siły można więc było skupić na płynności animacji, choreografii scen walki i ruchu kamery. Nie żeby były one super wyrafinowane, ale dobrze się ogląda. To najważniejsze.
Z technicznych spraw warto też zwrócić uwagę na aktorstwo. Główną bohaterkę gra Kaley Couco - znana szerzej jako Penny z The Big Bang Theory - i odwala znakomitą robotę. Jej Harley jest impulsywna, wybuchowa, szalona, ale nade wszystko - wiarygodna.

Beka z Bane'a zawsze spoko.
Polecam przyjrzeć się temu serialowi, bo czuć od niego powiew świeżości. Próżno szukać gdzie indziej takiej mieszanki głupiego humoru i wiarygodnych bohaterów, akcji i emocji. Taką Harley chce się oglądać czy coś, nie wiem jak to zakończyć, żeby była ładna konkluzja i w ogóle. Po prostu lubię ten serial, dobra?
Share on Google Plus

0 komentarze:

Prześlij komentarz