Top 10 kreskówek Disneya

Ostatnio nie mam weny na posty. A co to oznacza? Top lista! Powinnam doprecyzować - moja osobista, subiektywna top lista. Takie się dobrze czyta, ale też dobrze pisze - kto nie lubi ględzić o sobie. Starałam się, aby propozycje były różnorodne i każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Zasada jest prosta - aby znaleźć się na liście trzeba mieć jedną z odnóg Disneya gdzieś pośród producentów. Obejmuje to więc też seriale, które nie były wyświetlane na Disney Channel, Disney XD ani żadnym innym. Studio nie wyprodukowało wcale tak wielu kreskówek, więc trudno byłoby zapełnić listę samymi rzeczami z jego kanałów.
A, i kolejność losowa.

Darkwing Duck - W latach 80. i 90. Disney zrobił sporo dobrych seriali telewizyjnych. Wyświetlano je później w niezwykle popularnym bloku Disney Afternoun. Postanowiłam się ograniczyć do jednej produkcji z tego okresu. Drake Mallard, występujący pod pseudonimem Darkwing Duck, jest żądnym chwały i sławy superbohaterem, bez żadnych specjalnych mocy, ale za to pełnym zapału, inteligentnym i z fajnymi gadżetami. Towarzyszy mu, znany z serialu Duck Tales/Kacze Opowieści pilot Śmigacz (jego wielki fan) oraz adoptowana córka, Gosalyn. I Gosalyn jest cudowna - rezolutna, autentycznie zabawna, ale nadal zachowuje się jak dziecko (czyt. czasem jest denerwująca, ale nie na tyle, aby ją znienawidzić). No i są złoczyńcy, odpowiednio niedorzeczni, kolorowi i śmieszni.
Generalnie, serial jest komedią i nie aspiruje do niczego więcej. I ogląda się to dobrze, dopóki dialogi są dowcipne, a bohaterowie sympatyczni.
A teraz są też komiksy z DD!

Gargulce - dobra, trochę oszukiwałam, że tylko Darkwing Duck z rzeczy z lat 90. Historia
średniowiecznych, kamiennych potworów, które ożywają po zachodzie słońca jest nieco mroczniejsza od pozostałych produkcji z tamtych lat. I mocniej stawia na fabułę, co widać po pięcioczęściowym (!) prologu - z tego by się dało zmontować film typu origin story. Mniej tutaj komedii, a więcej scen akcji. Strzelają z broni palnej, a w drugim odcinku dostajemy brutalną egzekucję grupy żywych, inteligentnych stworzeń.Nawet jeśli kilku bohaterów jest rozczarowująco bezbarwnych, miło się patrzy na ich próby asymilowania się z nowym otoczeniem. Kolory są przygaszone, ale dobrze dobrane, Nowy Jork jest bardzo klimatyczny, a tytułowy bohaterowie wyglądają majestatycznie i cudownie - chociaż trochę mnie niepokoją te przepaski. Ale jedno jest pewne - te gargulce biją tamte z Dzwonnika z Notre Dame na głowę (wybacz Hugo).

Kim Possible (Kim Kolwiek) - Kim to zwyczajna nastolatka, która w ramach hobby ratuje świat. Nie ma super mocy, nie należy do żadnej organizacji, nie przeszła szkolenia na bohaterkę - po prostu jest wyjątkowo inteligentna, sprawność fizyczną zdobyła na wf-ie, a i kumplowanie się z geniuszem, który buduje dla ciebie gadżety, nie zaszkodzi. Kim Possible idealnie łączy elementy codziennych problemów nastolatków (i to nie tylko randkowanie, ale też, na przykład, wybór collage'u) z wartką akcją, widowiskowymi scenami walk i kolorowymi złoczyńcami. Jednocześnie, trochę jak z Darkwing Duck, mamy tu do czynienia z pewną parodią znanych tropów- znowu, humor jest świetny. Jeżeli seriali jest tak dobry, że stacja ulega prośbom fanów i przedłuża go o sezon... To mówi samo za siebie.

Gravity Falls (Wodogrzmoty Małe) - Nie mogło tego zabraknąć na tej liście. Perypetie rodzeństwa - Mabel i Dippera- spędzających wakacje w bardzo dziwnym miasteczku pośrodku lasu to największy hit Disneya ostatnich lat. Nawet większy niż Fineasz i Ferb. I chociaż polska wersja nie jest najlepsza, to nadal mamy piękną animację, wyrazistych bohaterów i jednego z najbardziej przerażających złoczyńców wytwórni. A mówimy o Disneyu! I nawet jeśli serial Wam nie podpasuje (ja nie jestem wielką fanką, ot, dobry jest i tyle) to należy docenić wyjątkowość przekazu i marketingu wokół serialu - tajne kody porozrzucane po kątach, zakodowane sekrety w grach, książkach i innych materiałach promocyjnych, fałszywe tropy, wiadomości, które trzeba było puszczać od tyłu. Spójrzcie chociażby czym twórca serialu, Alex Hirsch, osłodził fanom oczekiwanie na koniec hiatusu *klik*. Rodzinna, ciepła historia z okazjonalnym wskrzeszeniem umarłych - od kiedy to nie jest przepis na dobrą rozrywkę?

W.I.T.C.H. Czerodziejki - Tutaj Disney był tylko ko-producentem, ale też się liczy, prawda? Swoją drogą, to jedna z niewielu produkcji Jetixa, zanim spotkał go smutny koniec. W.I.T.C.H. to adaptacja włoskiego komiksu o 5 nastolatkach wybranych do misji chronienia Wszechświata przed złem wszelakim. Będą potwory, magia, inne światy i problemy sercowe. To także jedno z niewielu zachodnich odsłon gatunku Magical Girls - jednego z moich ulubionych. Generalnie, mało dziewczyn na tej liście, tak zauważyłam, hm... Kreskówka powinna się jednak spodobać każdemu, chociaż dwa sezony serialu znacznie różnią się od siebie. Pierwszy jest bardziej skupiony na scenach akcji, a oba światy są wyraźnie oddzielone. W drugim dostajemy więcej grania na uczuciach, a magia zaczyna powodować problemy na Ziemi. Przesympatyczne, wiarygodne bohaterki, świetny polski dubbing. Animacja nieco się zestarzała, ale nadal da się oglądać - zwłaszcza kolory wyglądają dobrze.

Super Robot Monkey Teem Hyperforce Go! - Wiem, wiem, brzmi idiotycznie. Ale to subiektywna lista, więc cicho. Przyszłość. Miasto Shuhazum to ostatnia ostoja ludzkości w kosmosie. Którą, z jakiegoś powodu, Król Szkielet koniecznie chce podbić. Powstrzymać go może tylko drużyna pięciu kolorowych robo-małpek i chłopiec obdarzeni Mocą (niby to coś innego, niż ta z Gwiezdnych Wojen, ale jednak nie bardzo). I mają gigantycznego robota. Początkowo to typowy serial akcji z potworem tygodnia, jednak z czasem wyłania się większa fabuła, a serial potrafi być zaskakująco mroczny. I niedorzecznie dziwaczny, ale to dobrze, przynajmniej podejmuje ryzyko. To co udało się szczególnie to nasz ludzki protagonista, Chiro. W wielu takich produkcjach ten zwyczajny everyman, z którym powinniśmy się identyfikować, jest najnudniejszą częścią zespołu. Zwłaszcza, jeśli jest wybrańcem. Zwłaszcza, że towarzyszy mu stado kolorowych, zabawnych małpek z których każda jest inna i ma przydatne, mechaniczne gadżety. Ale Chiro jest wyjątkowo sympatyczny, ma cechy przywódcy i z czasem staje się całkiem potężny. No i jest przeuroczy w tym swoim ubranku i z makijażem, to też swoje robi. Co do reszty serialu to widać tu silną inspirację anime - chociażby ten mech/Super Robot czy fryzura Chiro. I koniecznie oglądajcie w oryginale. Albo chociaż w innej wersji niż polska. Naprawdę, niczyje uszy nie powinny być narażane na taką ilość piskliwych głosików.

Wander Over Yonder (W tę i nazad) - Zachwycałam się Wanderem już wielokrotnie, więc na szybko - przepiękna animacja, wyśmienity humor, który nie tylko wypływa głównie z interakcji między wyrazistymi i świetnie napisanymi bohaterami, ale też z licznych nawiązań, które... nie są nachalne? Czy to możliwe? Ano jednak tak. Muzyka zapada w pamięć, a morały wpleciono wyjątkowo zgrabnie i nienachalnie.

Fineasz i Ferb - Trudno byłoby zapomnieć o najdłużej wyświetlanej kreskówce kanału. Dwoje braci spędza letnie wakacje na budowaniu w ogródku szalonych konstrukcji i wynalazków, począwszy od kolejki górskiej po wehikuł czasu. O, i jest jeszcze ich dziobak, który jest tajnym agentem - aka. fabuła B, którą wszyscy wolą bardziej niż fabułę A. Fineaszowi i Ferbowi udaje się powtarzać schemat ponad setkę razy, a mimo to, zawsze pozostaje świeży i kreatywny. Twórcy żonglują tropami i wielbią się w wywracaniu schematów na drugą stronę. Czy chłopcy nie są za młodzi na budowanie statku kosmicznego? Tak, są. Dowcip jest najmocniejszym punktem serialu i rzadko zawodzi. Są piosenki i są diabelnie chwytliwe. A odcinek specjalny serialu, poświęcony Gwiezdnym Wojnom powinien obejrzeć każdy fan serii Lucasa.
  

Recess (Byle do przerwy) - Sam pomysł tego serialu mnie fascynuje. Mamy paczkę dzieciaków, spędzających przerwy na szkolnym dziedzińcu. Wśród uczniów wykształca się swego rodzaju państwo - rządzone przez 6-klasistę, króla Boba struktura społeczna z własnym zestawem praw. W tym ściśle zorganizowanym świecie nasza szajka przyjaciół próbuje pozostać sobą i wypracować sobie nieco wolności od zasady. Do tego szkolne dramy, alegorie i świetni bohaterowie. Świat przedstawiony przypomina mi trochę lekturę, nomen omen, szkolną, Chłopcy z placu Broni. Podobnie, dzieci biorą swoje zabawy, wykreowany przez siebie świat niezwykle poważnie i jest to przezabawne. Jednocześnie, chociaż otoczenie jest bardzo interesującym konceptem i chcemy je poznawać, skupienie pozostaje zawsze na bohaterach. A ci są różnorodni, sympatyczni i zaskakująco nie-aż-tak-stereotypowi. Serial był wyświetlany w Polsce bardzo krótko, więc łatwo było go przeoczyć - nadróbcie koniecznie. Albo nie, nie mogę Wam dyktować zasad.


Motorcity - Nawet jeśli sama nie jestem największą fanką samochodów i kreskówek akcji to muszę docenić tę kreskówkę akcji o ludziach jeżdżących w szybkich samochodach. Kiedy Detroid zamieniło się w dystopię, będącą w posiadaniu i rządzoną przez przedsiębiorcę imieniem Abraham Kane (subtelnie), w podziemiach miasta nadal żyje garstka uciekinierów. W tym nasza paczka pięciu przyjaciół, którzy zwykle muszą chronić swój dom przed atakiem z góry. Nietypowa jest technika animacji, jaką tu zastosowano. Połączenie animacji rysowanej klatka po klatce i "kukiełek" we Flashu z grubą kreską i ostrymi kątami bardzo się wyróżnia. Właśnie to, łącznie z ciekawie skonstruowanym środowiskiem, rekompensuje pewne braki w fabule i bohaterach. Nie są oni kompletnie papierowi, co to to nie, ale będę kłamać jeśli powiem, że to dla nich oglądam tę kreskówkę. Spróbujcie, jeżeli brakuje Wam adrenaliny - tutaj wręcz wylewa się z ekranu. Przy aromacie spalin.

Randy Cunningham: 9th Grade Ninja/Nastoletni Ninja

Tyle ode mnie. Jestem pewna, że się ze mną nie zgadzacie i chcecie zaproponować coś od siebie. Zróbcie to w komentarzach, bardzo chętnie poczytam Wasze propozycje. Albo chociaż napiszcie ile z tych seriali już widzieliście - może udało mi się czymś Was zaskoczyć.
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

2 komentarze:

  1. Dla mnie numerem jeden w serialach animowanych Disneya zdecydowanie jest "Nowe przygody Kubusia Puchatka". KP i ekipa to moje dzieciństwo i do dziś uwielbiam seriale i filmy z "małym, głupiutkim misiem". ;) A "Nowe przygody..." są moim zdaniem graficznie urocze, postaciowo urocze (zwłaszcza Kubuś :D), humorystycznie też urocze, a fabularne potrafią zaskoczyć (np. odcinek z powieszeniem za przestępstwo na oponie - nawiązanie do kary śmierci). Na dodatek serial potrafi mnie zainteresować dziś w wieku 21 lat, tak samo, jak interesował w wieku około 10, 11 w Wieczorynce. Ma to coś. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż żałuję, że tego nie wrzuciłam na listę. Dianeyowskie adaptacje Kubusia są świetne. Umówmy się, że to taka nieoficjalna pozycja 11.

      Usuń