Disney ma długą tradycję filmów telewizyjnych, które można potem rozbić na kilka odcinków serialu. Weźcie taką Kim Kolwiek i doskonałe So the Drama. Jednak Bitwa o Mewni to nic takiego - to po prostu 7 pierwszych odcinków, rozreklamowanych jako zwarta całość, sklejone niezgrabnie jak disneyowkski sequel. Dużo lepiej sprawdziłyby się puszczane tydzień po tygodniu, stopniując napięcie i dając fanom czas na dyskusje i produkcję memów. No, ale Steve Bomby były wielkimi hitami, prawda?
To, co szczególnie się tej StarBombie udało to obnażenie słabości serialu. Tak, znowu będę marudzić, ale ktoś tu musi być krytyczny względem tego serialu. Największą bolączką Star vs the Forces of Evil jest obecnie brak konsekwencji. Odmówca zrobił cały kwadrans materiału na ten temat, a konkretnie w nawiązaniu do odcinka Running with Scissors (co możecie obejrzeć tutaj), ale problem jest o wiele szerszy. Pisałam wcześnie, że Star ma problem ze zbalansowaniem lekkich, dowcipnych odcinków i tych z Fabułą. Dlatego ja przymykałam oko na odcinki jak Running with Scissiros, bo wyraźnie miał to być ten żartobliwy, jak np. Brittney's Party w 1. sezonie.
Utożsamiam się. |
Nope.
Grajek ma się dobrze, dwór imprezuje bez przeszkód, ludzie wcale nie czują obaw (Marco and the King). Tylko Rada jest zła, ale chwilę potem umierają, więc meh.
(tylko na chwilą umierają, potem im się polepsza)
Podobnie ma się sprawa ze Star. Niby jest rebeliantką, ale nadal jest księżniczką. Osobą uprzywilejowaną. Kiedy spotykamy ją po raz pierwszy, jej krnąbrność przejawiłaś się jako wymykanie na imprezy do innych wymiarów oraz bicie tubylców, którym jej ludzie odebrali ziemię i pożywienie, a których uważa się za rządne krwi potwory.
Skarbie, Eclipsa jest buntowniczką - złamała tabu, żeby być z kimś, kogo kochała i zwiała. Twoim pierwszym aktem buntu, było wyjawienie królewskiego sekretu całemu królestwu, co mogło się skończyć zamieszkami i chaosem, gdyby w tym serialu Star nie chronił święty parasol głównej bohaterki. I to nawet nie jest pierwszy raz.
Star za karę trafia na Ziemię - okazuje się, że Ziemia jest super, a i tak Star ma nożyczki, więc zawsze może się wykraść.
Star organizuje przewrót w Świętej Oldze - wina spada na Marco.
Star niszczy swoją różdżkę - o, to było coś dużego - ale spoko, okazuje się, że różdżka nadal działa, tylko trochę gorzej.
W najnowszych odcinkach, które składały się na The Battle for Mewni, Star ucieka z domu Ropucha i niszczy połowę różdżki, która wrosła w ciało Luda. W efekcie zostaje wessana do jej wnętrza. Czy będą jakieś tego konsekwencje? Nope, zaraz się okaże, że właśnie to było potrzebne, aby zwalczyć Toffeego raz na zawsze.
Chyba jedyny moment, w którym Star rzeczywiście musi się mierzyć z odpowiedzialnością za swoje czyny następuje, gdy dziewczyna sięga po zakazane zaklęcia, żeby bezwstydnie podglądać Marca w intymnej sytuacji. Wtedy też traci swoją księgę zaklęć (co i tak zostaje potem zmiecione pod dywan, niemniej, doceniam).
Wiadomo, że protagonistka zawsze wyjdzie obronną ręką. Tak działają historie. Ale nie ma nic ciekawego w patrzeniu jak klasa uprzywilejowana jest uprzywilejowana i ma się dobrze, i niczego nie traci. Pewnie uczucie Star do Marca też zostanie na końcu odwzajemnione i dostaniemy cały pakiet.
Pojawia się jednak światełko nadziei.
Prawdopodobnie moim ulubionym fragmentem Starbomby było spotkanie królowej Moon i Ropucha/Buff Froga w odcinku Puddle Defender. Oboje pochodzą z dwóch różnych światów, mają wszelkie powody by się nie lubić. A jednak znajdują porozumienie na jednej płaszczyźnie - kochają swoje dzieci i zrobią wszystko, żeby je chronić. Co ważniejsze, odcinek zdobywa też punkty dla Star - kiedy mówi ona "Nie wszystkie potwory są złe". Ostatecznie, właśnie na tym polu Star zmienia się najbardziej, to jest jej osobista podróż. Między innymi za walczenie z potworami została zesłana na Ziemię, W momencie w którym NIE strzela do Ropucha w Mewnipendence Day rozpoczyna się jej przemiana. Star zostaje też porównana do Eclipsy, niesławnej z powodu swojego romansu z potworem. Zapowiada się, że chociaż dla tego wątku - rasizmu na Mewni - dostaniemy satysfakcjonujące zakończenie i character development.
Swoją drogą, możemy porozmawiać jak cudowna jest Moon? Musi przedwcześnie dorosnąć, odsunąć na bok osobistą żałobę na rzecz interesów królestwa, podejmuje rozsądne chociaż ryzykowne decyzje (pakt z Eclipsą), dzierży odpowiedzialność, jest sprytna (cały ten numer z nie-zabijaniem Toffeego). Czemu ten serial nie jest o młodej Moon? Może nie byłby tak ha-ha-zabawny, ale takiej bohaterce kibicowałabym namiętnie. Moon the Undaunted to absolutnie mój ulubiony odcinek z zestawu i całego serialu generalnie.
Cieszę się też, że Toffee nie jest jakimś zaginionym księciem tylko ot-generałem. Nadal, nie wyjaśnia to skąd widział tyle o różdżkach, zaklęciach i rodzinie królewskiej. Czy ktoś może załatać tę dziurę fabularną? Albo wyjaśnić to całe deux ex sailor moon pod koniec? Proszę.
The Battle for Mewni jest dramatycznie nierówne. Zarówno najlepsze momenty serialu (Moon!), jak i najgorsze (Marco and the King). Może i nic dziwnego, że połączono to w jeden film - przynajmniej Disney miał pewność, że wysiedzimy do końca. Najgorsze jednak, że nie bardzo wiadomo co czeka nas w przyszłości. Toffee został roztopiony, Luda wrzucono do dziury (znowu), w sumie została tylko Eclipsa. I Rada która pewnie już nie ma wątów za cały ten interes z zatajaniem ważnych informacji, byciem zabitym i w ogóle. Bo przecież w tym serialu nikt nie przejmuje się konsekwencjami.
Więcej o tym, czemu Star nie jest dobrą rebeliantką tutaj. Wrzucałam już ten link na fanpage'u, więc jeśli chcesz być na bieżąco KILKNIJ.
Grajek ma się dobrze, dwór imprezuje bez przeszkód, ludzie wcale nie czują obaw (Marco and the King). Tylko Rada jest zła, ale chwilę potem umierają, więc meh.
(tylko na chwilą umierają, potem im się polepsza)
Podobnie ma się sprawa ze Star. Niby jest rebeliantką, ale nadal jest księżniczką. Osobą uprzywilejowaną. Kiedy spotykamy ją po raz pierwszy, jej krnąbrność przejawiłaś się jako wymykanie na imprezy do innych wymiarów oraz bicie tubylców, którym jej ludzie odebrali ziemię i pożywienie, a których uważa się za rządne krwi potwory.
Skarbie, Eclipsa jest buntowniczką - złamała tabu, żeby być z kimś, kogo kochała i zwiała. Twoim pierwszym aktem buntu, było wyjawienie królewskiego sekretu całemu królestwu, co mogło się skończyć zamieszkami i chaosem, gdyby w tym serialu Star nie chronił święty parasol głównej bohaterki. I to nawet nie jest pierwszy raz.
Tak groźnie wyglądał, tak mało z tego wyszło. |
Star organizuje przewrót w Świętej Oldze - wina spada na Marco.
Star niszczy swoją różdżkę - o, to było coś dużego - ale spoko, okazuje się, że różdżka nadal działa, tylko trochę gorzej.
W najnowszych odcinkach, które składały się na The Battle for Mewni, Star ucieka z domu Ropucha i niszczy połowę różdżki, która wrosła w ciało Luda. W efekcie zostaje wessana do jej wnętrza. Czy będą jakieś tego konsekwencje? Nope, zaraz się okaże, że właśnie to było potrzebne, aby zwalczyć Toffeego raz na zawsze.
Chyba jedyny moment, w którym Star rzeczywiście musi się mierzyć z odpowiedzialnością za swoje czyny następuje, gdy dziewczyna sięga po zakazane zaklęcia, żeby bezwstydnie podglądać Marca w intymnej sytuacji. Wtedy też traci swoją księgę zaklęć (co i tak zostaje potem zmiecione pod dywan, niemniej, doceniam).
Wiadomo, że protagonistka zawsze wyjdzie obronną ręką. Tak działają historie. Ale nie ma nic ciekawego w patrzeniu jak klasa uprzywilejowana jest uprzywilejowana i ma się dobrze, i niczego nie traci. Pewnie uczucie Star do Marca też zostanie na końcu odwzajemnione i dostaniemy cały pakiet.
Pojawia się jednak światełko nadziei.
To był bardzo prosty odcinek, ale jakże efektywny. |
Swoją drogą, możemy porozmawiać jak cudowna jest Moon? Musi przedwcześnie dorosnąć, odsunąć na bok osobistą żałobę na rzecz interesów królestwa, podejmuje rozsądne chociaż ryzykowne decyzje (pakt z Eclipsą), dzierży odpowiedzialność, jest sprytna (cały ten numer z nie-zabijaniem Toffeego). Czemu ten serial nie jest o młodej Moon? Może nie byłby tak ha-ha-zabawny, ale takiej bohaterce kibicowałabym namiętnie. Moon the Undaunted to absolutnie mój ulubiony odcinek z zestawu i całego serialu generalnie.
A gdyby tak, więcej Moon? |
The Battle for Mewni jest dramatycznie nierówne. Zarówno najlepsze momenty serialu (Moon!), jak i najgorsze (Marco and the King). Może i nic dziwnego, że połączono to w jeden film - przynajmniej Disney miał pewność, że wysiedzimy do końca. Najgorsze jednak, że nie bardzo wiadomo co czeka nas w przyszłości. Toffee został roztopiony, Luda wrzucono do dziury (znowu), w sumie została tylko Eclipsa. I Rada która pewnie już nie ma wątów za cały ten interes z zatajaniem ważnych informacji, byciem zabitym i w ogóle. Bo przecież w tym serialu nikt nie przejmuje się konsekwencjami.
Więcej o tym, czemu Star nie jest dobrą rebeliantką tutaj. Wrzucałam już ten link na fanpage'u, więc jeśli chcesz być na bieżąco KILKNIJ.
Ja właśnie niedawno zapoznałem się z Star vs Forces of Evil, i wydaje mi się że to jednak serial z mocno niewykorzystanym potencjałem, który nie za bardzo może się zdecydować o czym chce być. Skoro The Battle For Mewni jest tak nierówne, boję się do tego serialu wracać.
OdpowiedzUsuńZawsze lepiej samemu obejrzeć i wysnuć własną opinię. Niemniej, bardzo się zgadzam z tym niewykorzystanym potencjałem.
Usuń